Na początku meczu drużyny postawiły na inne elementy. Cuprum mocno serwowało, co asami potwierdzili Marcin Waliński i Florian Krage. Skra z kolei dobrze wygląądała w obronie, a to dawało okazje do kontr. Ponadto goście dobrze pracowali blokiem. Dzięki temu faworyci szybko objęli znaczne prowadzenie (10:6). W dalszej fazie seta bełchatowianie utrzymywali przewagę, głównie dzięki kontrom. Te nie brały się znikąd. U gospodarzy szwankowało przyjęcie, a to przynosiło negatywne konsekwencje. Zespół z Lubina chciał jeszcze szarpnąć, ale rywale byli po prostu solidniejsi. Start drugiej odsłony trudno uznać za ładny dla oka. Dominowały bowiem błędy na zagrywce. Rzadko kiedy zespoły zdobywały punkty po dobrych akcjach. Jedną z takich był blok na Walińskim, który dał podopiecznym Slobodana Kovaca drobną przewagę (6:4). Pomyłka wspomnianego przyjmującego w ataku oraz as serwisowy Bieńka tylko powiększył różnicę między drużynami (10:6). Lubinianie próbowali odrobić straty, ale "czapa", którą dostał Paweł Pietraszko, znów oddaliła ich od celu (12:16). Dalej bełchatowianie bawili się na parkiecie. Ich gra wyglądała efektownie, toteż nic dziwnego, że pewnie powiększyli oni prowadzenie w spotkaniu. Cuprum straciło przewagę, ale się podniosło Gospodarze jeszcze podjęli rękawice. Dobry blok Pietraszki oraz punktowa zagrywka Walińskiego dała im niezłą zaliczkę (3:0). Goście szybko wyrównali (6:6), lecz następnie proste błędy popełnili Aleksandar Atanasijević oraz Milad Ebadipour. Chwilę później Serb nadział się na blok, a ponadto trzy kolejne akcje skończył Waliński (13:7). Trener Skry zareagował na to zmianami. Roszady pobudziły gości, którzy zmniejszyli dystans do przeciwnika (11:14). Pogoń trwała. W pewnym momencie na zagrywce odpalił Dick Kooy, dwoma asami doprowadzając do remisu (17:17). Bełchatowianie jeszcze raz stracili jednak rytm (19:22). Tej przewagi siatkarze Pawła Ruska już nie wypuścili. Cuprum próbowało pójść za ciosem, prowadząc grę na starcie czwartej odsłony. Przede wszystkim lubinianie wykorzystywali swoje okazje. W ataku obudził się Wojciech Ferens, dwoma piłkami dając przewagę swej drużynie (9:6). U gości znów szwankowała skuteczność w ataku. Kosztowne były bezpośrednie błędy, widocznie m.in. u Atanasijevicia (7:11). Dla potwierdzenia przy stanie 13:14 Serb najpierw zepsuł atak, a potem został zablokowany. Na szczęście dla niego koledzy odwrócili sytuację. Dzięki temu doszło do wyrównanej końcówki, w której więcej zimnej krwi zachowali bełchatowianie. Cuprum Lubin - PGE Skra Bełchatów 1:3 (22:25, 19:25, 25:22, 25:27) MVP: Dick Kooy