Po przegranym meczu o brązowy medal z Rosją Izabela Bełcik miała mieć żal do trenera Marco Bonitty, że ani na chwilę nie weszła na boisko. Sama zainteresowana mówiła później, że cała sytuacja niepotrzebnie została rozdmuchana. "Gdybym ja nie grała i nie miała szansy na wejście na boisko, byłabym rozgoryczona. Stałabym z boku i całym sercem chciała jakoś pomóc, a nie miałabym jak. Iza może mieć mały żal, że nie mogła chociaż spróbować, że nie dostała szansy. Ale podkreślam jeszcze raz, że żadnego konfliktu z Bonittą nie ma" - podkreśliła Skowrońska. "Atmosfera się nie popsuła, chociaż miejsce mnie absolutnie nie satysfakcjonuje, bo sukces miałyśmy w zasięgu ręki. Tylko nie wzniosłyśmy się na palce, żeby po niego sięgnąć. Grałyśmy słabo i nie ma żadnego alibi. W półfinale wyszłyśmy na parkiet chyba już z medalem na szyi. Nie było jednak żadnych nieprzyjemnych sytuacji między dziewczynami czy nieporozumień z trenerem. Ja na nikogo się nie obraziłam, wręcz przeciwnie: podziękowałam wszystkim koleżankom za walkę, za stworzenie czegoś fajnego" - dodał "Skowronek". "Musimy po tych mistrzostwach podnieść głowy do góry i wszystkim patrzeć prosto w oczy. Nie możemy chować głowy w piasek. Włożyłyśmy w przygotowania do tego turnieju sporo pracy i ta porażka dla nas samych jest bolesna. Tym bardziej jest mi przykro, że zawiodłyśmy naszych kibiców. Czułyśmy się tam jak u siebie. Oni stworzyli nam wspaniałą atmosferę, ta hala należała do nas" - zakończyła Skowrońska.