"Nasz zespół stać na medal pod warunkiem, że będzie grał równo, bez wpadek" - mówi zawodniczka Scavolini Pesaro. Dwukrotna mistrzyni Europy pod koniec czerwca na krótko wróciła do kadry. Po tygodniu treningów okazało się, że kontuzja ścięgna Achillesa jest na tyle poważna, że występ w mistrzostwach Europy jest wykluczony. Obecnie zawodniczka przechodzi rehabilitację, a mistrzostwa Starego Kontynentu obejrzy w telewizji. Ostrożnie wypowiada się na temat szans polskiego zespołu. "Trochę trudno wypowiadać się, bowiem jestem daleko od drużyny, od dziewczyn. Na pewno nasz zespół stać na medal, jednak pod warunkiem, że będzie grał równo. Do tej pory różnie z tym bywało. Jeden mecz zagrały fajny, a po następnym musiały za swą grę przepraszać kibiców. Teraz nie mogą pozwolić sobie na wpadki" - stwierdziła. Przed dwoma tygodniami siatkarka Scavolini Pesaro miała okazje obejrzeć mecze polskiej reprezentacji podczas turnieju towarzyskiego w Weronie. Polki przegrały z Serbią 2:3, Włochami 1:3 oraz pokonały Belgijki 3:2. "Najbardziej rzucało mi się w oczy to, że szwankował blok i obrona. Było trochę nieporozumień. Jeśli dziewczyny w tym okresie popracowały nad tym, to powinno być dobrze" - podkreśliła. Obecnie sama ciężko pracuje, by wrócić do pełni zdrowia. Na razie trenuje indywidualnie. "Wczoraj na zajęciach rozgrzałam się, zrobiłam jeden skok, wszyscy mi bili brawo i... wypędzili z sali. Pozostaje mi basen, rowerek i siłownia. Przez kontuzję straciłam pięć kilogramów mięśni, wiec muszę to nadrobić. Sześć dni w tygodniu spędzam na siłowni. Szóstego października dostanę ostatni zastrzyk w Achillesa. Liczę, że w połowie przyszłego miesiąca zacznę skakać. Może na trzecią kolejkę rozgrywek będę już gotowa" - mówiła z nadzieją. Jednym z głównych faworytów do złotego medalu są broniące tytułu Włoszki, ale jak przyznała Skowrońska-Dolata na Półwyspie Apenińskim nie mówi się na razie zbyt wiele o zbliżających się mistrzostwach. "Oczekiwania wobec drużyny są jednak wysokie. Skład od poprzednich mistrzostw Europy czy igrzysk olimpijskich za bardzo się nie zmienił. To na pewno jest ich atutem. Trenera Massimo Barboliniego nie znam, nie miałam okazji z nim pracować, ale słyszałam, że to bardzo dobry szkoleniowiec. Reprezentacja ma też bardzo wysokie premie za mistrzostwo - z tego co słyszałam to nawet 50 tys. euro na głowę. Ale tylko za złoty medal, bo każdy inny jest dla nich porażką" - podsumowała.