Procanin ma 22 lata i po raz kolejny przeżywa dramat. W 2016 r., gdy zaczął grać w siatkarskiej II lidze, zdiagnozowano u niego nowotwór - mięsaka maziówkowego. W czasie półrocznego leczenia przeszedł sześć cyklów chemioterapii. "Długo czekałem na operację, aż w końcu udało się usunąć paskudztwo. Początkowo podejrzewano zwykły ganglion, ale badania histopatologiczne nie pozostawiły cienia wątpliwości. Nowotwór, mięsak maziówkowy. Śmiertelne zagrożenie. Nie miałem wtedy jeszcze 20 lat, a mój świat wywrócił się do góry nogami" - wspomina Procanin.Udało mu się jednak nie tylko odzyskać zdrowie, ale i wrócić na siatkarskie parkiety. W maju wywalczył z zespołem z Jasła awans do II ligi. Niestety, choroba znów dała o sobie znać."Po dwóch latach koszmar powrócił. Znowu pojawił się guzek, a ja usłyszałem słowa, które przenikają do szpiku kości. Wznowa... Każdy, kto kiedykolwiek miał do czynienia z nowotworem, boi się tego słowa najbardziej na świecie. Tym razem nie ma już mowy o chemioterapii. Jedynym rozwiązaniem, powtarzanym jak mantra przez polskich lekarzy, jest amputacja ręki. A ja bardzo lubię tę rękę. Mimo że jest już mocno poprzecinana bliznami i ma wycięty bardzo duży kawałek mięśnia" opisuje na stronie siepomaga.pl.Siatkarz zorganizował zbiórkę pieniędzy na ratowanie ręki. Szansą jest dla niego pronoterapia w niemieckiej klinice w Monachium. Do tego potrzeba jednak prawie 130 tys. zł. Procanin prosi o wsparcie, bo oprócz pieniędzy liczy się też czas podjęcia terapii."W siatkówce jest tak, że można przegrać 2 sety i nadal mieć szansę na wygraną. W przypadku walki z rakiem pierwszy przegrany set kończy grę. Choroba nie daje możliwości rewanżu. Zamyka rozdział, odprowadza na cmentarz. Mam właśnie piłkę meczową w górze i wierzę, że to jeszcze nie jest mój czas, a nowoczesna medycyna pozwoli uratować rękę. Bez Was to się jednak nie uda..." - pisze siatkarz.Procanina można wspierać na platformie siepomaga.pl. Według stanu na środowe popołudnie, udało się zebrać nieco ponad 67 tys. zł. DG