W poprzednim tygodniu Zenit, którego barw broni przyjmujący reprezentacji Polski Bartosz Bednorz, rywalizował w Berlinie w meczach grupy B LM. Jest w niej także Jastrzębski Węgiel, ale śląski klub zrezygnował z udziału w tym turnieju z powodu nowych przypadków Covid-19 w drużynie. Ngapeth zaprezentował się w stolicy Niemiec, ale w czwartek po zakończeniu zmagań opuścił bez zezwolenia drużynę, co potwierdził później jego agent Luca Novi. Sztab szkoleniowy nie mógł się skontaktować z utalentowanym przyjmującym, nie pojawił się on też na lotnisku, gdy zespół wracał do Rosji. Uwagę dziennikarzy zwrócił fakt, że 29-letniego Francuza nie było w składzie na ostatni mecz ligowym z Uralem Ufa. W rozmowie z jednym z rosyjskich portali wiceprezes Zenita Ilham Rachmatullin potwierdził, że zawodnik nie wrócił z zespołem z Berlina. "Jego menedżer przekazał nam, że siatkarz jest w swojej ojczyźnie i 20 grudnia ma wrócić do Kazania. Do tego czasu nie zostanie podanych na ten temat więcej informacji" - zaznaczył działacz. Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl! Utytułowany klub z Kazania 25 grudnia ma się zmierzyć w półfinale Pucharu Rosji z Zenitem Sankt Petersburg. Niektóre media sugerują, że występujący w Zenicie od 2018 roku Ngapeth jest skonfliktowany z trenerem Władimirem Alekną. Francuz ma na koncie już niejeden wybryk. W 2014 roku w trakcie sezonu zerwał kontrakt z Kuzbassem Kemerowo, w którym szkoleniowcem był wówczas jego ojciec Eric. Zawodnik tłumaczył to później niedotrzymaniem przez klub obietnicy związanej ze sprowadzeniem jego rodziny (żony i świeżo urodzonego dziecka) do Rosji. Wdawał się także w bójki, spowodował wypadek samochodowy, w 2015 roku zaatakował kontrolera w pociągu TGV (został za to skazany na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu i grzywnę), a w ubiegłym roku trafił do aresztu w Brazylii pod zarzutem napaści seksualnej (musiał zapłacić potem grzywnę). an/ krys/