29-letni mistrz i wicemistrz świata zawodnikiem PGE Skry jest od 2020 roku. Choć w bełchatowskiej drużynie nie brakowało znakomitych siatkarzy, to nie udało się zdobyć medalu. W 2021 roku i 2022 roku zespół kończył rozgrywki na czwartym miejscu. Grał w mniej prestiżowym Pucharze CEV i dwukrotnie dotarł do półfinału. W tym sezonie PlusLigi jest dopiero dziewiąty i być może rzutem na taśmę uda się awansować do play-off rozgrywek. Być może brak sukcesów sprawił, że Bieniek postanowił odejść ze Skry wraz z Karolem Kłosem, z którym tworzyli jeden z najlepszych duetów środkowych bloków w polskiej lidze. Na pewno jednak stały za tym ogromne pieniądze. Bieńka ze Skrą wiąże umowa do końca przyszłego sezonu, ale jest w niej klauzula pozwalająca na wykupienie kontraktu. W tym przypadku jest bardzo wysoko. Jak udało nam się ustalić — zawodnik musi wyłożyć 100 tys. euro. A właściwie nie zawodnik, tylko nowy pracodawca. A tym będzie zespół z Zawiercia. To klub, który w PlusLidze gra od 2017 roku, a pierwszy sukces odniósł w poprzednim sezonie, kiedy w meczach o trzecie miejsce pokonał PGE Skrę. Za sezon gry w Warcie Bieniek zarobi aż 1,6 mln zł. To już są niebotyczne pieniądze w polskiej siatkówce a jeśli doliczyć 100 tys. euro za wykupienie kontraktu to kwota przekroczy 2 mln zł. W siatkówce zwykle płaci się najwięcej przyjmującym, rozgrywającym, atakującym, a dopiero w czwartej kolejności środkowym bloku. Na podobne pieniądze w polskiej lidze mogą liczyć Torey DeFalco z Resovii (około 350 tys. euro) i Bartosz Kwolek z Warty (około 1,5 mln zł). PGE Skra nie była w stanie zatrzymać Bieńka, ani także Kłosa, który w nowym sezonie będzie zawodnikiem Resovii. Klub z Bełchatowa zresztą przeprowadził rewolucję w kadrze — z 14 zawodników zostało tylko trzech i posadę zachował też trener Andrea Gardini.