Katastrofalna powódź na południu Polski pustoszy kolejne miasta. Jedna fala powodziowa przeszła już przez Nysę, zalewając część miasta. Ucierpiał między innymi tamtejszy szpital, skąd część pacjentów trzeba było ewakuować na pontonach, a następnie przewieźć do szpitali w okolicy. Liczące ponad 40 tysięcy mieszkańców miasto po raz drugi znalazło się w dramatycznej sytuacji w poniedziałek po południu. Burmistrz miasta Kordian Kolbiarz zarządził ewakuację mieszkańców. Powodem było zagrożenie przerwania jednego z wałów przeciwpowodziowych. "Jeżeli możecie, ewakuujcie swój dobytek, siebie, swoich bliskich. Warto natychmiast wejść na wyższą kondygnację budynku, bo fala może być kilkumetrowa. To oznacza, że będziemy mieć zalane niemal całe miasto" - ostrzegał burmistrz. Miasto szykuje się na kolejną falę. Zapadła decyzja w sprawie meczu siatkarzy Nysa walczy o uratowanie miasta. Siatkarze pomagają Kolbiarz zapowiedział też, że wojsko będzie się starało umocnić wał za pomocą helikoptera. Ale do walki o uratowanie miasta włączyli się także mieszkańcy Nysy. W poniedziałkowy wieczór rozpoczęła się akcja wzmacniania wału workami z piaskiem. Stawiło się wielu ochotników gotowych do pomocy służbom w dramatycznej sytuacji. Zorganizowano łańcuch ludzi, którzy przekazują sobie worki i betonowe elementy, którymi jest umacniany wał. Z założonymi rękami nie czekali także przedstawiciele PSG Stali Nysa, czyli siatkarskiego klubu z Nysy występującego w PlusLidze. Do pomocy przy wałach stawili się dyrektor i statystyk PSG Stali, a także prezes Robert Prygiel i trener Daniel Pliński. Dwaj ostatni przed laty stanowili podporę reprezentacji Polski, Pliński zdobył z nią między innymi złoty medal mistrzostw Europy w 2009 roku. "Jesteśmy na miejscu i walczymy o Nysę!" - przekazał klub w mediach społecznościowych, dzieląc się zdjęciami i nagraniami z akcji. Wcześniej Prygiel w rozmowie z TVP Sport opowiadał o sytuacji klubu. Hala, w której występują siatkarze, została zaadaptowana jako miejsce pobytu ewakuowanych mieszkańców, a także centrum działania służb. Prygiel informował też, że klub nie ma kontaktu z dwoma członkami drużyny, w tym jednym z zawodników. Na szczęście brak kontaktu okazał się związany jedynie z problemami z łącznością. "Sytuacja jest już pod kontrolą. W zalanych częściach miasta nie było prądu i/lub zasięgu telefonicznego" - wyjaśnił klub za pośrednictwem profilu na Twitterze. Z powodu zagrożenia powodziowego odwołane zostały dwa pierwsze mecze siatkarzy z Nysy w PlusLidze - z Asseco Resovią i PGE GiEK Skrą Bełchatów. "Wszyscy mieszkańcy Nysy, w tym oczywiście także siatkarze i ich kibice, mają ważniejsze sprawy na głowie, ratując swój dobytek przed żywiołem niszczącym dużą część południowej Polski" - uzasadnił decyzję Artur Popko, prezes Polskiej Ligi Siatkówki.