"Gdy w domu zastanawialiśmy się jaki sport wybrać młodszemu synowi Jakubowi moja żona stwierdziła, że wystarczy w domu siatkarzy - wspomina Maciej Jarosz. - Jakub zajął się pływaniem. Był w Śląsku Wrocław i nieźle mu nawet szło." Trudno powiedzieć jak potoczyłyby się losy Jakuba na basenie. Jego babcia Maria Ronczewska odnosiła sukcesy w kraju, była mistrzynią i reprezentantką Polski w tej dyscyplinie. Miał więc wnuk po kim dziedziczyć pływackie geny. Być może doczekalibyśmy się zawodnika na miarę Pawła Korzeniowskiego lub Bartosza Kizierowskiego gdyby nie dziadek. Przyszedł kiedyś na trening młodszego wnuka. Chodził wzdłuż basenu, patrzył i jego mina stawała się coraz bardziej niezadowolona. "Nic z tego mieszania wody nie będzie - powiedział Zbigniew Jarosz. - Pływanie nie jest zbyt mądrym sportem. Ot, takie poruszanie się od ściany do ściany. Siatkówka jest grą poważną i ciekawszą." Senior polskich siatkarskich trenerów Zbigniew Pałaszewski doskonale zna cały klan Jaroszów i historię "z mieszaniem wody w basenie" również. "Jest to niesamowicie usportowiona rodzina - powiedział. - Ze Zbyszkiem grałem w AZS-ie Wrocław, następnie w Gwardii. Mieliśmy drużynę m.in. ze Stanisławem Gościniakiem. Jarosz miał szybką rękę, był bardzo skuteczny. W tamtych czasach trzeba było umieć wszystko, rozgrywać również. Następnie byłem trenerem Gwardii i miałem zespół z Lechem Łasko, Ireneuszem Kłosem i Maciejem Jaroszem, o którym często mówi się, że był najbardziej utalentowanym siatkarzem w Polsce w historii. Grupa świetnych zawodników odnosiła sukcesy w kraju i na arenie międzynarodowej. Mieli charakter do sportu, ogromną ambicję. Gdy mieliśmy grać z Legią motywować ich nie musiałem. Wiedziałem, że na parkiecie zostawią krew, pot i łzy. Trzeba też dodać, że mieli pewne słabości. Do modlitewników za często nie zaglądali." Na przeszkodzie rozwoju talentu Marcina Jarosza stanęła poważna kontuzja. Obecnie gra w I-ligowej Avii Świdnik. Jakub trafił najpierw do kadetów. W kwietniu 2005 roku w Rydze zdobył z reprezentacją Polski mistrzostwo Europy. "Co może cieszyć bardziej rodziców niż sukces własnych dzieci - mówił Maciej Jarosz. - Gratulacje synowi złożyłem najszybciej jak się tylko dało. Jakub powiedział mi, że skoro ja przywoziłem srebrne medale, to on musi mieć złoty." Jakuba Jarosza uznano najbardziej wartościowym zawodnikiem (MVP) mistrzostw w Rydze. Utalentowanym zawodnikiem zainteresowały się największe siatkarskie kluby w Polsce. Najpierw trafił do Kędzierzyna-Koźla. Obecnie gra w PGE Skrze Bełchatów. Trener reprezentacji Daniel Castellani powołał Jakuba Jarosza do szerokiej kadry na Ligę Światową. "Trochę mi ten kontrakt ze Skrą się nie podoba - uważa Władysław Pałaszewski. - Jakub Jarosz za dużo czasu spędza na ławce rezerwowych. Wchodzi za Mariusza Wlazłego, ale to jest wszystko mało. W jego wieku trzeba jak najwięcej grać. Jak obserwuję jego grę to czasem jednak myślę, że to "mieszanie wody w basenie" mu się trochę przydało w sportowym rozwoju." Drugi trener PGE Skry Bełchatów Jacek Nawrocki mówi, że "przed Jakubem siatkarski świat stoi otworem." "Miał po kim odziedziczyć talent - powiedział. - Jak każdy młody zawodnik zbyt szybko chce umieć robić wszystko. Czasem trzeba temperować jego ambicjonalne zapędy. Myślę, że stać go na osiągnięcie większych sukcesów od tych jakie odnosili dziadek i ojciec."