Fińscy kibice po raz pierwszy na większą skalę zwrócili na siebie uwagę podczas rozgrywanych w Polsce mistrzostw świata w 2014 roku, gdy licznie wspierali z trybun swoich ulubieńców. Wówczas mieli też powody do świętowania - Finowie po raz pierwszy w historii awansowali do drugiej rundy mundialu. Osiągnięcie to powtórzyli we wrześniu i także mogli wówczas liczyć na obecność w hali wielu rodaków. Podczas niektórych meczów było ich po kilka tysięcy. - Z polskiej perspektywy inny wynik jest postrzegany jako sukces, ale dla Finów druga runda to naprawdę historyczne osiągnięcie - podkreślił Oskar Kaczmarczyk, który podczas ostatnich MŚ pełnił rolę statystyka tamtejszej kadry. Według niego nie funkcjonuje tam jeszcze sformalizowany Klub Kibica, ale można już mówić o jego zalążku. - To zorganizowane osoby. Z tego, co słyszałem, to wynajęto czartery dla fanów lecących na nasze mecze do Warny - relacjonował. Kibice z tego kraju w trakcie mundialu często byli fotografowani i pokazywani przez realizatorów transmisji. Chwalono ich za żywiołowy doping i pozytywne nastawienie. Niezależnie od wyniku - często z kubkiem piwa w ręce - dobrze się bawili, wciągając do tego osoby z innych państw. Ich zachowanie odbiegało od stereotypowego postrzegania Finów, którzy uchodzą za chłodnych i zdystansowanych. - Myślę, że wpływ ma to, iż wyjeżdżają poza ojczyznę. To dla nich rodzaj zastrzyku wolności i możliwość odstresowania się, co powoduje, że się otwierają. Siatkówka przynosi im emocje - tłumaczył Kaczmarczyk. Dotychczas za wzór fanów w świecie siatkówki stawiani byli Polacy, ale podczas meczu grupowego w Warnie zostali nieco przygaszeni przez sympatyków rywali, choć na boisku górą byli biało-czerwoni. Nie sposób nie zauważyć ich było także podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce. Jak się okazuje, tradycją stały się już luźne spotkania kibiców z kadrowiczami na zakończenie sezonu reprezentacyjnego. W tym roku doszło do takiego po pierwszej rundzie MŚ. - Było na nim ok. 600 kibiców, wynajęli lokal. Niesamowity był brak nachalności z ich strony. Gdy weszli zawodnicy, to dano im przestrzeń. Były zdjęcia i rozmowy, ale bez ciśnienia. Panowała wysoka kultura. Siatkarze nie pili alkoholu, ale było piwo, bo nie powiem, że kibice przy oranżadzie siedzieli, a mimo to była fajna zabawa. Zrobiło to na mnie wrażenie. Ta drużyna pociągnęła za sobą ludzi, którzy potrafią jeździć za nią po świecie. Żałowano tylko, że ze względu, iż długo nie wiadomo było, gdzie zagramy w drugiej rundzie, to wielu fanów nie mogło nam towarzyszyć w Mediolanie. Nie było ich aż tylu co w Bułgarii, ale też się pojawili - wspominał były asystent trenera Polski i wieloletni statystyk "Biało-Czerwonych". Przyznał, że jeśli chodzi o sport, to sercami Finów w pełni zawładnął hokej. - To zdecydowanie sport numer jeden. Widać to też po różnicy w zarobkach. Większość dzieci garnie się właśnie do tej dyscypliny - zaznaczył. Tym większe wrażenie zrobiły na nim dane dotyczące oglądalności meczów podopiecznych trenera Tuomasa Sammelvuo podczas wrześniowego czempionatu globu. - Mecz z Portoryko, który był kluczowy w kontekście awansu do drugiej fazy zmagań, obejrzało w telewizji 780 tys. Finów. Przy populacji 5,5 mln robiło to kosmiczne wrażenie - przyznał Kaczmarczyk. Rosnące zainteresowanie siatkówką w tym kraju nie sprawiło jednak jeszcze, by możliwość poświęcenia się zawodowemu uprawianiu tej dyscypliny była dla wszystkich kuszącą opcją. Dla zobrazowania tego polski szkoleniowiec przywołał historię kapitan tamtejszej drużyny narodowej Pauliiny Vilponen. - Pod koniec sierpnia Finki zapewniły sobie, dzięki przejściu kwalifikacji, pierwszy od 30 lat udział w mistrzostwach Europy. Mimo to Vilponen po ostatnim spotkaniu eliminacji zrezygnowała z gry. Skończyła bowiem studia prawnicze i poszła tą ścieżką. W Polsce nie jesteśmy w stanie tego w jakikolwiek sposób poczuć, ale w fińskiej mentalności stabilizacja jest na pierwszym miejscu, a sport - może poza wspomnianym hokejem - stanowi tylko formę rozwoju. Na pewno taka kariera nie jest marzeniem żadnego dziecka - wskazał. Według niego wyniki w ostatnich dwóch edycjach mundialu mają stanowić podstawę do promocji siatkówki w Finlandii. Chwali on rozsądne podejście władz tamtejszej federacji. - Na bazie tych sukcesów próbujemy iść dalej. Podoba mi się ich przyszłościowe myślenie i spokojne realizowanie kolejnych założeń. Teraz włodarze zastanawiają się, jak wykorzystać wyniki pod względem marketingowym - ocenił. Jako przykład ciekawych działań promocyjnych wymienił pomysł występującego w tamtejszej ekstraklasie klubu Savo Volley. W tym sezonie nie ma on stałego miejsca rozgrywania meczów "domowych" i podejmuje rywali w ośmiu obiektach na terenie regionu. - Zespół ten występuje też w Pucharze Challenge, a jego barw broni m.in. znany w przeszłości z występów w PlusLidze Antti Siltala - wspomniał. Kaczmarczyk niedługo zadebiutuje w nowej roli w sztabie szkoleniowym Finów. - Na przełomie roku - nie nazwę tego górnolotnie funkcją pierwszego trenera - jednak przez krótki okres będę prowadził kadrę, bo Sammelvuo i jego asystent Claudio Rifelli będą zaangażowani w pracę w klubie. Zatem będę odpowiadał za drużynę podczas pierwszej fazy przygotowań do meczu eliminacji mistrzostw Europy z Danią, który jest zaplanowany na 6 stycznia - przekazał. Agnieszka Niedziałek