Reprezentacja Turcji w poprzednim sezonie wygrała wszystko, co było do wygrania. Trener Daniele Santarelli doprowadził ją do złota Ligi Narodów i mistrzostw Europy, a także pewnej kwalifikacji na igrzyska olimpijskie. W tym roku Turczynki już tak nie imponują. Marzenia o obronie tytułu w LN zamknęły im polskie siatkarki, pokonując je 3:2 w ćwierćfinale turnieju. Początek rywalizacji w Paryżu był dla tureckich siatkarek jeszcze większym szokiem, choć ostatecznie wydobyły się z kłopotów. Po drugiej stronie siatki stanęły Holenderki. To brązowe medalistki ostatnich mistrzostw Europy, ale są klasyfikowane znacznie niżej niż Turcja. W tym sezonie Holandia nie zakwalifikowała się nawet do turnieju finałowego Ligi Narodów, ale zapewniła sobie przepustkę do gry w Paryżu. Trafiła do grupy C, w której są jeszcze Włoszki i Dominikanki - w pierwszym meczu zespół z Europy nie bez problemu pokonał ekipę z Karaibów 3:1. Rywalizację w Paryżu Holenderki otworzyły jednak znakomicie. Już w pierwszym secie zaskoczyły rywalki z Turcji. Lepiej grały w bloku, zdobywając w pierwszym secie tym elementem trzy punkty. Ale dominowały także w innych elementach, między innymi w ataku. Lepiej rozegrały też końcówkę i pierwszą partię wygrały 25:19. Stefano Lavarini nie rozpoznał mistrza świata. Błyskawiczna riposta Andrzeja Wrony Tureccy kibice zszokowani. Ale mistrzynie Europy odwróciły losy meczu Kapitalnie dla Holenderek rozpoczął się także drugi set. Błyskawicznie objęły prowadzenie 11:6, a Santarelli zdecydował się ściągnąć z boiska jedną ze swoich największych gwiazd - Ebrar Karakurt. Zastąpiła ją Derya Cebecioglu i gra Turcji na chwilę się poprawiła, ale po chwili Holandia odbudowała przewagę. W ataku męczyła się Melissa Vargas, którą Holenderki były w stanie powstrzymywać blokiem. Grę Holandii napędzały świetne zagrywki, w pewnym momencie przewaga sięgnęła 10 punktów. Zszokowani tureccy kibice mogli tylko bezradnie spoglądać na boisko. W końcówce Turczynki odrobiły kilka punktów, ale i tak przegrały 19:25. Na trzecią partię mistrzynie Europy wyszły już bez Karakurt. I na początku prowadziły dwoma punktami. Tyle że w kilka minut wynik zupełnie się odwrócił, Holenderki odskoczyły na trzy "oczka", wygrywając 13:10. Turczynki jednak nie odpuściły, doprowadziły do remisu, a po kontrataku wykończonym przez Hande Baladin prowadziły 18:16. Po chwili Turcja miała już trzy punkty przewagi, ale różnicę zniwelował holenderski blok. Tyle że od stanu 22:22 trzy akcje wygrały Turczynki i wróciły do gry o zwycięstwo. Ale i Holenderki nie chciały łatwo wypuścić szansy na znakomity wynik. Czwartego seta rozpoczęły od prowadzenia 4:1. Cały czas świetnie spisywała się środkowa Juliet Lohuis. Po drugiej stronie coraz lepiej radziła sobie jednak Vargas. Mimo to Holandia prowadziła 10:7, a w drugiej części seta przewaga jeszcze wzrosła. Przy stanie 16:11 Santarelli jeszcze raz wezwał na boisko Karakurt. Ale tym razem nie na przyjęcie, a w miejsce Vargas na atak. Turczynki błyskawicznie odrobiły cztery punkty, a po chwili na boisko wróciła Vargas. I Turczynki odrobiły straty, wygrywając 25:22. Tie-break to jeszcze raz świetne otwarcie Holenderek i ich prowadzenie 6:3. Tyle że po chwili był remis 6:6. Kapitalne wejście w tie-breaku zanotowała Karakurt, przy zmianie stron jej drużyna miała punkt przewagi. Prowadzenie przechodziło jednak z rąk do rąk. W ważnym momencie pomyliła się Lohuis, po chwili kontratak wykończyła Vargas. Turcja dopięła swego, wygrała 15:13 i otwiera turniej ciężko wywalczonym zwycięstwem. Do ćwierćfinału awansują liderki i wiceliderki z każdej grupy, a także dwa najlepsze zespoły z trzecich miejsc. Liderem grupy B jest na razie Polska, która na otwarcie turnieju wygrała 3:1 z Japonią. Turcja - Holandia 3:2 (19:25, 19:25, 25:22, 25:22, 15:13)