Po wtorkowej porażce z Polską (2:3) reprezentacja Chin chciała się zrehabilitować przed własną publicznością w Makau i ograć lokalnego rywala, zawsze groźną Tajlandię. Ekipa Danaia Sriwacharamaytakula we wtorek uległa Serbii (1:3) i też chciała się przełamać, by nie pozostać jedyną ekipą bez zwycięstwa w drugim turnieju Siatkarskiej Ligi Narodów. Ponieważ obie ekipy są jeszcze daleko od optymalnej dyspozycji i nie grają w optymalnych składach, spodziewać się można było zaciętej walki o triumf i emocji na parkiecie. Potwierdził to już set pierwszy, w którym Chinki musiały się sporo napocić, żeby doścignąć prowadzące grę rywalki i aby zgarnąć seta (25:23). Udało się w samej końcówce, w której Tajlandia się pogubiła i straciła zapas dwóch punktów. Mimo świetnej gry Onumy Sittarak i Nootsary Tomkom, to świetnie grająca Liu Xiaotong poprowadziła reprezentację do wygranej i prowadzenia w meczu. Gospodarze odetchnęli, bo mimo nierównej gry set padł ich łupem. Partia druga miała bardzo podobny przebieg. Tajlandia grała nakręcona, trafiała kolejne ataki, a Chinki cały czas musiały odrabiać straty (13:13, 18:18). W samej końcówce Sittarak dwa razy obiła w kontrach blok rywalek i jej zespół prowadził już 22:19. I tym razem Chinki zdołały odwrócić losy seta, a wszystko przy wydatnej pomocy rywalek. Z trzech punktów straty zrobiło się 24:23 dla miejscowych, ale Sittarak trafiła na remis po skosie. Po chwili miała kolejną okazję, tym razem posłała piłkę w aut, a miejscowe szybko poszły za ciosem i wygrały partię 26:24. To nie był koniec emocji, bo Tajlandia przegrupowała siły i w secie trzecim zaskoczyła Chinki mocnym serwisem, skuteczną grą w defensywie i na kontrach. Świetną zmianę dała Chatchu-On Moksri, a prowadzenie jej ekipy tylko rosło (8:4, 17:9). Jenny Lang Ping zdołała opanować pożar w swojej ekipie i miejscowe rzuciły się w pościg, raz po raz przybliżając się do walecznych Tajek (16:18). Wreszcie w samej końcówce mistrzynie olimpijskie były o krok od wyrównania (22:23), ale zacięły się w ataku. Tajki miały za to w składzie Malikę Kanthong, która trafiła z lewej flanki i zakończyła pełnego emocji seta (25:22). W czwartej odsłonie Chinki zabrały się do roboty i już na początku miały bezpieczną przewagę (8:4, 12:5). Grały wreszcie z pazurem, z energią i przede wszystkim skutecznie na siatce. Poprawiły się też w asekuracji i obronie, czego brakowało choćby w secie numer trzy. Tajki straciły impet, a klasą dla siebie na parkiecie była Duan Fang, która prowadziła zespół po pewne zwycięstwo w secie i całym spotkaniu (17:7). Zryw reprezentacji Tajlandii nastąpił zbyt późno, Chinki w końcówce partii kontrolowały grę, aż spotkanie zamknął świetny atak z prawej flanki w wykonaniu Gong Xiangyu (25:17). W czwartek ostatnie pojedynki turnieju SLN w Makau. Najpierw reprezentacja Polski stawi czoła Tajlandii (godzina 11:30), a później Chinki w powtórce olimpijskiego finału z 2016 roku zmierzą się z Serbkami (godzina 14:00). Chiny - Tajlandia 3:1 (25:23, 26:24, 22:25, 25:17) Sędziowali: Sumie Myoi (Japonia), Ismail Alblooshi (ZEA)