- Nie wiem, ile to potrwa, ale chciałbym jak najszybciej zakomunikować siatkarkom, że ich sytuacja diametralnie się zmieni - podkreślił prezes PZPS. - Mamy zupełnie inny pomysł na finansowanie zawodniczek, niż poprzednia ekipa. Jak będziemy wiedzieli, ile mamy pieniędzy, to zaproponujemy odpowiednie kontrakty. Nie chcemy obiecywać gruszek na wierzbie - dodał Przedpełski. Poprzednik obecnego sternika polskiej siatkówki, Janusz Biesiada obiecał "złotkom" premie za mistrzostwo Europy (mówi się nawet o kwocie kilkuset tysięcy złotych). Do tej pory siatkarki nie otrzymały obiecanych pieniędzy i zapowiadają, że jak zaległości nie zostaną uregulowane to może dojść w kadrze do strajku. Obecna ekipa kierująca PZPS ma twardy orzech do zgryzienia. W kasie związku pustki, a trudno oczekiwać, żeby sponsor pokrył dług PZPS wobec zawodniczek. - Chcemy to załatwić nieco inaczej. Sytuacja jest bardzo trudna, bo w związku nie zostały żadne dokumenty mówiące o kwocie zaległości. Nie ma kwitów! Wszystko było załatwiane "na gębę" i trudno teraz wszystko wyrównać . Czeka nas sporo pracy - stwierdził Przedpełski, który prawdopodobnie pojawi się na pierwszym zgrupowaniu reprezentacji w Dźwirzynie. - Chciałbym rozwikłać wszelkie niejasności, które narosły na linii siatkarki-związek. Tylko szczera rozmowa pomoże nam zażegnać kryzys - mówił prezes PZPS.