Ostatni występ w kadrze Brzostek zanotowała we wrześniu - w ME wraz z Aleksandrą Gromadowską dotarła do 1/8 finału. Po tej imprezie odbyło się jeszcze jesienią zgrupowanie w Spale. - Trenerzy powiedzieli nam, że możliwe, iż będą nowe pary, że chcą spróbować nowych konfiguracji, by znaleźć te optymalne. Powoli bowiem myślą już o igrzyskach w Paryżu. Wyobrażałam sobie, że w przyszłym sezonie nadal będę grała z Olą. Wizja sztabu była trochę inna i stwierdziłam, że może to dobry czas, by się pożegnać. Nie mam już 20 lat i czasu na to, by zmieniać partnerki co pół roku. W weekend między dwoma zgrupowaniami przemyślałam to i na drugie jechałam już właściwie zdecydowana, co chcę ogłosić i tak też zrobiłam. Pożegnaliśmy się w dobrej atmosferze. Trenerzy powiedzieli, że rozumieją moją decyzję - relacjonowała 31-latka. Przyznała, że wcześniej nie planowała, iż będzie to jej ostatni sezon reprezentacyjny. - Trochę dziwnie się to potoczyło, patrząc teraz z perspektywy czasu, ale po rozmowie z trenerami poczułam, że może już nie ma dla mnie miejsca w kadrze. Że to już jest nie to i że pora iść dalej. Uważam, iż nie miałyśmy do końca szans sprawdzenia się we wspólnej grze z Olą i tego bardzo żałuję. Bo na arenie międzynarodowej grałyśmy razem niewiele. Zaczęłyśmy w drugiej połowie 2019 roku, a w ostatnim covidowym sezonie rozegrałyśmy sześć czy siedem turniejów, z których wiele było krajowymi imprezami - zaznaczyła. Zapewniła, że z kadrą żegna się całkowicie. Nie wykluczyła zaś, że weźmie jeszcze udział w krajowej rywalizacji, choć niczego w tym względzie nie obiecuje. - Od stycznia zaczynam swoją nową drogę zawodową. Nie wiem, czy będę mogła sobie pozwolić na jakiekolwiek granie. Chcę rozpocząć działalność jako trenerka personalna z elementami rehabilitacji. Oprócz tego, jak już będzie cieplej, to chciałabym prowadzić treningi na plaży. Nadal trenuję i utrzymuję się w dobrej kondycji, ale trudno przewidzieć, jak się rozwinie sytuacja i czy będę mogła sobie pozwolić na wyjazdy na turnieje - zastrzegła. Gromadowska również żegna się z kadrą, przynajmniej chwilowo. Pod koniec listopada dołączyła do składu Energi MKS Kalisz, wracając do siatkówki halowej po czterech latach przerwy. - Decyzje o rozstaniu z reprezentacją w "plażówce" podjęłyśmy właściwie równocześnie. We wspomniany wcześniej weekend miałyśmy chwilę na przemyślenia. Zgrałyśmy się z tym rozpoczęciem czegoś nowego. Widzę, że Ola jest bardzo zadowolona. Dobrze jej się układa. Super, że w takim okresie, kiedy kluby miały już zaklepane składy, udało jej się wstrzelić i trafiła do fajnego zespołu - zwróciła uwagę Brzostek. Od 2011 roku na stałe grała z Kingą Wojtasik (wówczas jeszcze występującą pod panieńskim nazwiskiem Kołosińska) i to z nią osiągała największe sukcesy. Są jedynym kobiecym duetem w Polsce, który razem dwukrotnie stanął na podium w turniejach World Tour (drugie miejsce w Rio de Janeiro w 2016 roku i trzecie pięć lat temu w Olsztynie). Razem też zdobyły brąz ME w 2015 roku oraz jako jedyna żeńska para w kraju wzięły udział w igrzyskach (2016). - Nie odbierałyśmy wówczas tego tak, że jesteśmy prekursorkami. Po prostu robiłyśmy swoje. Czasami się udawało, czasami nie. Mam świetne wspomnienia z całego czteroletniego cyklu przygotowań do igrzysk w Rio de Janeiro. Tego na pewno długo nie zapomnę. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, z wieloma fajnymi trenerami pracowałam. Bardzo się cieszę, że tak to się toczyło. Niestety, to już koniec, ale też jestem ciekawa czegoś nowego i mam nadzieje, że to też będzie fajny rozdział w moim życiu - podkreśliła pochodząca z Rybnika Brzostek. Wraz z Wojtasik przygotowywała się też do sezonu 2017, ale okazało się, że jest w ciąży. Do gry wróciła latem 2018 roku - najpierw na arenie krajowej, a od kolejnego sezonu wznowiła występy w kadrze. Jej dotychczasowa partnerka już wcześniej została zestawiona z Katarzyną Kociołek. Brzostek przez pierwszą część ubiegłego roku tworzyła duet z Aleksandrą Wachowicz, a potem połączyła siły z Gromadowską. Na arenie międzynarodowej z żadną z nich nie stanęła na podium WT, a z drugą w poprzednim sezonie wywalczyła mistrzostwo Polski. - Czy sportowo czuję się spełniona? Poniekąd tak, ale myślę, że mogłabym wygrać więcej. Ale tak się potoczyło, jak się potoczyło. Ja na pewno nie żałuję. Mam w planach jeszcze inne rzeczy poza wcześniej wymienionymi. Bardzo wyczekiwałam też tego czasu, kiedy już nie będę zawodniczką. Nie zaznałam wcześniej takiego normalnego życia i jestem tego ciekawa. Jestem w domu na razie od ok. dwóch miesięcy i bardzo mi się podoba to, że nie muszę planować z wyprzedzeniem, kiedy np. wyjazd do Spały. Później nie było to już tak łatwe, jak wcześniej - zaznaczyła. Przyznała, że czasem zastanawia się, jak potoczyłaby się jej kariera, gdyby nie miała przerwy macierzyńskiej. - To był czas, gdy wskoczyłyśmy z Kinią na poziom, z którego byłyśmy zadowolone. Po wielu latach grania na tyle się znałyśmy, że wiele z tych rzeczy, które bardzo długo trenowałyśmy, zaczęły w końcu wychodzić. To był więc taki fajny, nowy zastrzyk energii. Są takie myśli, że mogło być jeszcze lepiej, że mogło być super, że mogłybyśmy razem wystąpić w igrzyskach w Tokio itd. Myślę, że to będzie wracać zawsze. Na pewno nie biadolę nad swoją sytuacją. Potoczyło się, jak się potoczyło i tyle. Jestem z tym pogodzona, ale na pewno takie myśli są i sądzę, że pojawiać się mogą też od czasu do czasu u Kini i u trenerów - podsumowała. Agnieszka Niedziałek