Zagraniczni siatkarze, którzy chcą grać w Korei Południowej, przed startem sezonu biorą udział w drafcie. W przeszłości startowali w nim między innymi mistrzowie świata Artur Szalpuk i Dawid Konarski. Krystian Walczak był jednak jedynym Polakiem, który w tym roku znalazł się na liście kandydatów do występów w koreańskiej lidze. Początkowo żaden klub nie zdecydował się na jego usługi, ale sytuacja zmieniła się na początku listopada. Do mierzącego 212 centymetrów atakującego zgłosił się Ansan OK Savings Bank OKman. Tyle że Walczak był już związany kontraktem z PGE GiEK Skrą Bełchatów. Dziewięciokrotni mistrzowie Polski po nieudanych ostatnich sezonach tym razem spisują się lepiej, a jednym z ich liderów jest Amin Esmaeilnezhad. Walczak był jego zmiennikiem, pojawiał się na boisku tylko na krótkie zmiany. Kiedy więc pojawiła się propozycja z Korei, polski atakujący zaczął ją poważnie rozważać. Polski siatkarz wrócił na szczyt. Ale padły też słowa o problemach Zaskakujący transfer polskiego siatkarza. Decyzja była szybka Koreańczyków nie powstrzymało nawet to, że za transfer Walczaka trzeba będzie zapłacić. Jak ujawnił w oficjalnym komunikacie klub z Bełchatowa, Ansan OK Savings Bank OKman ostatecznie wykupiło kontrakt 23-letniego atakującego. Walczak ma poprawić grę drużyny, która dotąd wygrała tylko jedno z czterech spotkań. "Całe przedsięwzięcie, choć nie trwało długo, musiało zostać dokładnie przeanalizowane. Ważny był każdy aspekt - dobro zawodnika, ale też dobro naszej drużyny i klubu. Wiedzieliśmy, że dla Krystiana to ogromna szansa na rozwój i grę w większym wymiarze, ale to PGE GiEK Skra Bełchatów od początku była dla nas priorytetem" - komentuje Wiesław Deryło, prezes bełchatowskiego klubu. Walczak czeka teraz na debiut w lidze koreańskiej, a bełchatowianie będą sobie radzić już bez niego. Skra, która zajmuje aktualnie dziewiąte miejsce w tabeli PlusLigi, w sobotę zmierzy się z Barkomem Każany Lwów. Sprawili sensację, a potem wpadka. Dwóch siatkarzy ma problem