Amerykanki to mistrzynie olimpijskie, Koreanki - najsłabszy zespół ostatniej Ligi Narodów. Dopiero w ostatnim secie środowego spotkania tę różnicę wyraźnie było jednak widać na boisku. Koreanki przegrały trzy pierwsze mecze w Łodzi, ale z każdym kolejnym spotkaniem radzą sobie coraz lepiej. Najpierw "urwały" seta w meczu z reprezentacją Polski, we wtorek dopiero po tie-breaku uległy Niemkom. Na początku spotkania z Amerykankami także prezentowały się dobrze. Zaczęły trzech wygranych akcji i utrzymywały prowadzenie. Asem serwisowym popisała się Dain Kim, po chwili Koreanki prowadziły nawet 11:7. Trener kadry USA Karch Kiraly poprosił o przerwę, ale jego zawodniczki nie od razu zaczęły odrabiać straty. U rywalek atak rozkładał się na kilka zawodniczek, więc Amerykankom nie było łatwo bloku. Na prowadzenie 16:15 wyszły dopiero po sprytnym zagraniu Laury Carlini. Tyle że Koreanki walczyły do końca, a Amerykanki wyglądały na zaskoczone ich dyspozycją. Po ataku Eunjin Park siatkarki z Azji sensacyjnie wygrały 25:20. Polskie siatkarki musiały użyć niecodziennych sztuczek. Czas na poważniejsze wyzwanie Amerykanki musiały wzmocnić grę. Wyrównanie w drugim secie Na początku drugiej partii Amerykanki wzmocniły ofensywę, co na swojej twarzy odczuła uderzona piłką Seungju Pyo. Tyle że gra wciąż była wyrównana, a rywalki potrafiły nawet zatrzymać blokiem Chiakę Ogbogu. Koreanki znów odskoczyły na trzy punkty, z radości szalały rezerwowe azjatyckiej drużyny. Wynik się poprawił, kiedy punkt blokiem w końcu zdobyła imponująca wcześniej w tym elemencie środkowa USA Dana Rettke. A po kontrataku wykończonym przez Kelsey Robinson-Cook faworytki prowadziły 16:14. Koreanki zaczęły mylić się w ataku, Amerykanki umiejętnie chowały przed nimi ręce w bloku. Drużyna z Ameryki Północnej wygrała 25:17. Amerykańskie siatkarki niepokonane w Łodzi. Komplet zwycięstw w kwalifikacjach do IO Dość wysoka porażka nie złamała jednak Koreanek. Na początku trzeciej partii trzymały się dość blisko Amerykanek, tracąc do nich dwa, trzy punkty. Po asie serwisowym Hoyoung Jung doprowadziły nawet do remisu 13:13. Drużyna z USA odbudowała jednak przewagę przy zagrywkach Jordan Thompson. W końcówce Amerykanki nadal musiały sporo się namęczyć niemal przy zdobywaniu każdego punktu, ale utrzymały prowadzenie do końca. Wygrały 25:19. Dopiero czwarty mecz od początku przebiegał tak, jak Amerykanki pewnie to sobie wymarzyły. Czuł to zresztą szkoleniowiec rywalek Cesar Hernandez, który szybko wykorzystał obie przerwy na żądanie. Duży postrach po drugiej stronie siał amerykański serwis. Siedem punktów zapasu w połowie seta - takiej przewagi nawet nierówno grające Amerykanki nie mogły zmarnować. Wygraną 25:17 przypieczętował atak Thompson. Dzięki temu są drugą obok Włoszek drużyną z czterema wygranymi. Czwartek będzie dla Amerykanek i Koreanek dniem przerwy. Po nim mistrzynie olimpijskie czeka hit turnieju - spotkanie z Włoszkami. Koreanki zmierzą się z Kolumbią. Z Łodzi Damian Gołąb Siatkarka przekonała trenera polskiej kadry. Stefano Lavarini aż się uśmiał