Japonia jeszcze przed przejęciem przez Philippe'a Blaina była drużyną bardzo nieprzyjemną dla rywali. Wówczas wynikało to głównie ze sposobu gry, jaki preferuje azjatycka drużyna. Trzeba jednak powiedzieć, że przyjście doświadczonego francuskiego szkoleniowca dodało drużynie niezwykle dużo. Blain nie musiał odmieniać Japonii, ale dodał wiele od siebie, co sprawiło, że Japonia jest jedną z najlepszych ekip na świecie. Fatalne obrazki na meczach Polaków. Ekspert grzmi. "Nikomu niepotrzebne wydarzenie" Blain dowodzenie w kadrze "Kwitnącej Wiśni" przejął w październiku 2021 roku. Od tego czasu Japonia z każdym kolejnym rozgrywanym turniejem wydawała się rosnąć. Trudno nawet z tym, w jakikolwiek sposób polemizować, bo sami polscy siatkarze przed starciami z Japonią otwarcie przyznają, że są to bardzo trudne spotkania, ze względu na styl, który prezentują "Samuraje". Siatkarska sensacja roku? Japonia przegrała z Egiptem Nie może więc dziwić, że to właśnie Japonia traktowana była, jako naturalny faworyt do wygrania swojego turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich w Paryżu. Pierwszy mecz drużyna Blaina wygrała z Finlandią. Przed własnymi kibicami Japonia miała jednak spore problemy. Ostatecznie zakończyło się wynikiem 3:2, a więc to, co najważniejsze (zwycięstwo), zostało dopisane do konta Japonii. W kolejnym spotkaniu Japonia mierzyła się z Egiptem, a więc osiemnastym zespołem rankingu FIVB. Po pierwszych dwóch setach wszystko wydawało się absolutnie jasne. Nic nie wskazywało na to, że gospodarze mogą tego meczu nie wygrać. Drużyna Blaina pozwolił rywalom na zdobycie zaledwie 24 punktów, co nie daje nawet jednego pełnego seta. Gdy wszyscy myśleli już, że wszystko jest jasne, wydarzyły się rzeczy niewytłumaczalne. Polscy siatkarze byli w szoku. Kibice byli w szoku. Tego jeszcze świat siatkówki nie widział Trudno bowiem w jakiś logiczny sposób powiedzieć, jak możliwe jest, że po dwóch przegranych tak boleśnie setach, Egipt był w stanie, nie tyle postawić się Japonii, co zwyczajnie stać się lepszą drużyną. Już w trzecim secie zespół z Afryki zdobył więcej punktów niż w dwóch poprzednich, udało się go bowiem wygrać do 23. Dzięki temu Egipt mógł wciąż myśleć o zwycięstwie. Kolejna partia również rozgrywana była na przysłowiowe "żyletki". Ostatecznie to znów Egipt okazał się lepszy w tej walce nerwów, ponownie wygrywając do 23. Już sam fakt doprowadzenia do tie-breaka był potężną niespodzianką. W ostatnim secie Egipt utrzymał jednak swoje momentum i doprowadził Philippe'a Blaina do szału, wygrywając do 13, ostatecznie sprawiając, być może największą siatkarską sensację w tym roku. Wrócić ze stanu 0:2 z tak dobrym zespołem, jakim jest Japonia, to naprawdę wielka siatkarska sztuka.