"Pod kątem świętowania w Lublinie, pod kątem przychodów dla klubu, wszystko się dobrze składa. Dalej to my mamy dwa zwycięstwa i prowadzimy w rywalizacji" - mówił po porażce w trzecim meczu finałowym Krzysztof Skubiszewski, prezes Bogdanki LUK. Feta była więc gotowa i będzie huczna, bo złoto dla lublinian to sensacja. Nawet najwięksi optymiści po transferze Wilfredo Leona chyba nie zakładali, że klub, który powstał zaledwie 12 lat temu, okaże się najlepszy w PlusLidze. Trapieni kontuzjami rywale postawili się tylko w pierwszym secie, dwa kolejne były już popisem nowych mistrzów Polski. Po kapitalnym występie Gyorgy'ego Grozera w trzecim meczu finałowym trener gości Michał Winiarski nie miał wątpliwości co do składu. Po raz kolejny musiał zrezygnować z jednego z zagranicznych siatkarzy i znów padło na Luke'a Perry'ego, libero z Australii. Przede wszystkim jednak w jego drużynie było znacznie więcej energii niż w dwóch pierwszych, wysoko przegranych spotkaniach z lublinianami. "Cały sezon graliśmy całkiem niezłą siatkówkę, więc wydaje mi się, że trzeba było uwierzyć bardziej w siebie i w swoje umiejętności" - przekonywał zresztą po wygranej w Sosnowcu Bartosz Kwolek, przyjmujący Warty. Jego koledzy już w jednej z pierwszych akcji zablokowali atak Wilfred Leona. Po chwili lider Bogdanki LUK w spektakularny sposób popsuł zagrywkę. To nie był udany początek Leona, bo po jego błędzie w ataku zawiercianie prowadzili już 12:8. Główną siłą ofensywną Warty był Aaron Russell, ale drużyna Winiarskiego nie wykorzystała szansy. Z czasem gospodarze zmniejszyli straty i doprowadzili do remisu 18:18 po asie serwisowym Mikołaja Sawickiego. W ofensywie zaciął się Grozer, a po ataku Kewina Sasaka Bogdanka LUK objęła prowadzenie 23:22. A potem w polu serwisowym pojawił się Leon i to jego cios powalił rywali - lublinianie zwyciężyli 25:22. PlusLiga. Siatkarski nokaut w drugim secie. Bogdanka LUK Lublin przypieczętowała tytuł Zagrywka znów stała się olbrzymią siłą lublinian. Na początku drugiej partii "odpalił" Fynnian McCarthy, środkowy Bogdanki LUK, i jego zespół prowadził już 6:1. Winiarski próbował wybić rywali z rytmu przerwą, ale też frustrował się błędami swoich siatkarzy w prostych sytuacjach - jak Russella, który w niegroźnej z pozoru sytuacji dał się zaskoczyć Leonowi. Coraz lepiej, również w serwisie, wyglądał Sasak. "Nie musimy robić niczego niesamowitego. Uspokójmy się, nie patrzmy na rezultat" - mówił do siatkarzy Winiarski, ale lublinianie nie dali im dojść do głosu. Goście mieli ogromne problemy z przyjęciem, a po drugiej stronie w ofensywie na dobre rozpędził się Leon. Punkt atakiem z piłki wracającej po jednej z zagrywek zdobył nawet rozgrywający Marcin Komenda. Lublinianie znokautowali rywali, wygrywając 25:15. Gospodarze byli o seta od upragnionego, ale i sensacyjnego mistrzostwa Polski. Droga do tytułu nie była jednak usłana różami, bo zawiercianie na początku trzeciej partii się podnieśli, zyskali dwa punkty przewagi. To była jednak tylko chwila, bo znów w serwisie błysnął Sasak. Sytuacja się odwróciła, to Bogdanka LUK objęła prowadzenie 9:6. Z czasem jej przewaga wzrosła, bo lublinianie byli tego dnia nie do zatrzymania. Ostatnie akcje kibice w Lublinie oglądali już na stojąco, niektórzy wyciągnęli przygotowane na fetę transparenty. Żaden z siatkarzy Winiarskiego nie był już w stanie poderwać Warty. Gospodarze wygrali 25:18, po raz trzeci zwyciężyli 3:0 i w Lublinie można było rozpocząć świętowanie. Bogdanka LUK Lublin: Sasak, McCarthy, Sawicki, Komenda, Grozdanow, Leon - Thales (libero) oraz Malinowski Aluron CMC Warta Zawiercie: Grozer, Zniszczoł, Kwolek, Tavares, Bieniek, Russell - Gregorowicz (libero) oraz Markiewicz, Łaba, Perry (libero)