"Gdy obserwowałem grę "Biało-czerwonych" serce rosło. Po porażkach jest zawsze smutek, ale gra, styl i zaangażowanie były na takim poziomie, że dają wiarę na przyszłość. Widać było wolę walki od pierwszej do ostatniej piłki" - ocenił. Polacy przegrali dwa spotkania z mistrzami świata w ramach Ligi Światowej, ale w każdym secie byli bardzo blisko pokonania "Canarinhos". Zawodzili jednak w końcówkach. "Zabrakło umiejętności bycia silnym w decydujących momentach. Nie chodzi tutaj o psychikę. Gdy gra się z takim zespołem jak Brazylia trzeba mieć pewny i duży arsenał zagrań. Tam nie ma czasu nawet na chwilę zastanowienia czy wahania. Te ostatnie piłki trzeba po prostu kończyć z bezczelnością" - dodał Sadalski. Mistrz świata z Meksyku (1974) i olimpijski z Montrealu (1976) jest optymistą przed meczami Polaków z Brazylią przed własną publicznością. "Teraz byliśmy bardzo blisko, mieliśmy piłkę po naszej stronie, co też jest już sukcesem, ale Brazylia była jeszcze ciut lepsza. Myślę jednak, że w Katowicach to my możemy wygrać" - powiedział. Sadalski nie chciał nikogo z zawodników wyróżniać, pochwalił wszystkich, którzy pojawili się na parkiecie, ale jego uwadze nie umknął fakt, iż najskuteczniejszym zawodnikiem w ekipie "Biało-czerwonych" był Bartosz Kurek. "Oczywiście Bartosz Kurek pokazał się z bardzo dobrej strony, ale nie zaskoczył mnie tym. Od dawna wiemy jaki ten gracz ma ogromny potencjał i wszyscy czekamy, by w końcu był liderem polskiej drużyny i klasowym, światowym siatkarzem. Ma ku temu ogromną szansę i jest na najlepszej drodze, by to osiągnąć" - uważa były trener reprezentacji Finlandii (1987-1992).