- Złoty medal wisi w widocznym miejscu. Często patrzę na niego, a gdzieś tam w tyle głowy nadal siedzi we mnie to uczucie, co wtedy w Turcji. Te emocje ciągle jeszcze wracają - przyznał przyjmujący w reprezentacji Daniela Castellaniego. Ruciak podkreślił, że nie miał kłopotów ze znalezieniem motywacji przed startem rywalizacji klubowej. - Uczucie po powrocie na ligowe boiska jest naprawdę dobre, zwłaszcza po takim sukcesie. Chce się po prostu grać. Zawsze po kadrze jest walka o trofea krajowe, cały czas trzeba jednak jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Teraz czas, by maksymalnie skoncentrować się na grze w klubie. Na reprezentację przyjdzie jeszcze czas - dodał. Najwierniejszym kibicem Ruciaka jest jego syn, 16-miesięczny Rafał. - Jak gramy w Kędzierzynie-Koźlu to jest zawsze ze mną. Na wyjazdach tylko na niektórych spotkaniach, tam gdzie jest blisko - przyznał i zaznaczył, że "obecność rodziny na meczu to coś fantastycznego. Mały ma taką frajdę, biegając i skacząc na parkiecie, że tylko można się cieszyć". Ruciak nie ukrywa, że chciałby, by jego synek również zajmował się sportem. - Będziemy wraz z żoną Justyną starali się wszczepić mu tego bakcyla, ale na pewno nie będziemy go do niczego zmuszać. Czy to będzie siatkówka? W tej chwili trudno powiedzieć, on sam sobie wybierze dyscyplinę. Myślę i mam nadzieję, że siłą rzeczy będzie to piłka siatkowa. Będąc na meczach, biegając za piłkami, a później je odbijając, jakiś tam dryg do tego będzie miał, a czy mu się to spodoba to zobaczymy w przyszłości - zakończył.