Damian Gołąb: Złość, smutek, rozczarowanie? Czego jest najwięcej po przegranym finale TAURON Pucharu Polski? Jurij Gladyr, środkowy Jastrzębskiego Węgla: Wszystkiego po trochę. Zdecydowanie złość, mega niedosyt. Nie mam słów, żeby opisać, co się wydarzyło na boisku. Nie wiem, może musimy mieć przewagę 24:10, żeby wygrywać sety? Po drugiej stronie zawodnicy wychodzą i serwują “baloniki", tylko że my nie umiemy przyjąć, nie umiemy skończyć. To kompleks, ale nie ZAKS-y, tylko chyba zwycięstwa. Musimy znaleźć jakieś rozwiązania, by takie sytuacje się nie powtarzały. A jak widać, dzieje się tak nie po raz pierwszy. To wielki problem. Jeżeli nie będziemy przygotowywać się do takich momentów mentalnie, nie mamy czego szukać. Musimy teraz trochę odpocząć, ostudzić głowy. Gratuluję ZAKS-ie, zawodnicy z Kędzierzyna wiedzieli, co mają zrobić, w jakich momentach nacisnąć. I pękliśmy. Ale uważam, że to nie oni wygrali Puchar Polski, a to my go przegraliśmy. Brak wiary w zwycięstwo doprowadził do tego, że ZAKSA zdobyła puchar po raz kolejny. To zespół, który wie, jak wygrywać ważne mecze i robi to bezbłędnie. Dlatego należą się mu wielkie brawa. A my musimy wracać z podkulonymi ogonami. Bardzo mi przykro, że zawiedliśmy naszych kibiców. Liczyli, że upragniony puchar, na który czekamy 13 lat, przyjedzie do Jastrzębia. Podkreśla pan, że nie macie kompleksu ZAKS-y, ale to z nią Jastrzębski Węgiel ostatnio przegrywa najważniejsze mecze, poza Superpucharem Polski. Wszystko rozgrywa się w głowie, chodzi tylko o “mental"? - W sporcie nie ma czegoś takiego, jak kompleks jakiegoś zespołu. Po prostu z jednej strony jest drużyna, która wie, co ma robić w odpowiednich momentach. A z drugiej zespół, który nie wierzy, że może tego dokonać. Nie ma znaczenia, czy to ZAKSA, czy ktokolwiek inny. Jeżeli z takim nastawieniem mentalnym będziemy podchodzić do największych meczów, będzie nam naprawdę ciężko. Jurij Gladyr: Każdy musi przemyśleć, co robi i po co to robi Jak pracować nad tym “mentalem"? Da się to wytrenować na boisku, w czasie meczów? - Na boisku ludzie pokazują swoje umiejętności. Ale charakter, który każdy posiada... Nie da się tego załatwić w grupie. Rozmowy, nie rozmowy... Ile można o tym dyskutować? Każdy musi przemyśleć, co robi i po co to robi. I co chce zrobić, by tego nie powtarzać. Przepraszam, ale nie widziałem grupy ludzi, która, za przeproszeniem, powiedziałaby słowo na “k": “mam tego dość, nie chcę przegrywać, a wyjść i wygrać kolejnego seta". W drugiej partii mieliśmy piłkę setową, nie wykorzystaliśmy okazji. Po podwójnej zmianie wszystko się trochę zazębiło i znowu czegoś zabrakło. Pan opuścił w tym sezonie sporo meczów z powodu kontuzji. To jeden z trudniejszych sezonów w karierze? - Nie, kiedy grałem w Kędzierzynie-Koźlu, przeżywałem trudniejsze chwile. W tym roku to była zwykła kontuzja pleców, po której doszedłem do siebie. Trzeba było ten czas odczekać. Fizjologii człowieka się niestety nie oszuka. Jeżeli ma się przepuklinę, nie zniknie po pstryknięciu palcami. To poważne sprawy. Mam nadzieję, że to już za mną i do końca sezonu będę mógł pomóc zespołowi. A co do kontuzji Łukasza Wiśniewskiego [środkowy Jastrzębskiego Węgla, w grudniu zerwał więzadła krzyżowe - przyp. red.], wszyscy podkreślaliśmy, że to wielka szkoda, a dla niego wielka tragedia. Ale wiemy, że to ryzyko wpisane w nasz sport. Łukasz jest bardzo mocnym psychicznie człowiekiem, który z całą pewnością sobie poradzi. Co pan myśli o stanowisku MKOl-u, który rozważa dopuszczenie do startów sportowców z Rosji i Białorusi? - To jakiś obłęd. Niech ktoś popuka się w głowę. Chyba nikt nie chce rywalizować z krajem, który rozpętał wojnę w środku Europy i zabija ludzi. To po prostu chory pomysł. Pomysł ludzi, którzy, nie wiem, dostali jakieś wielkie pieniądze i teraz się zastanawiają? “Może jednak doprosimy, bo to jest sport, który nie łączy się z polityką". Nie, to nie jest tak. Trzeba postawić kropkę, koniec: nikt nie gra przeciwko tym zespołom. Kiedy robi się coś takiego, niech czują się odizolowani od cywilizowanego świata. Ze szpitala po puchar. Niezwykła historia polskiego siatkarza Rozmawiał Damian Gołąb