Życie Ukraińców wywróciło się do góry nogami w lutym 2022 roku. To właśnie wtedy Władimir Putin wydał swoim żołnierzom rozkaz ataku zbrojnego. Początkowo myślał, że pójdzie mu gładko i przyjemnie, jednak konflikt nie zakończył się do dziś. Naszych wschodnich sąsiadów wspiera praktycznie cały świat. Mnóstwo krajów, w tym Polska, pomaga jak tylko może, by agresor nie dopiął swego. Od początku wojnę potępia również środowisko sportowe. Rosjanie oraz pomagający im Białorusini w większości dyscyplin nie mają prawa rywalizować z innymi krajami. Reprezentanci Sbornej zostali wykluczeni z europejskich pucharów w najpopularniejszych dyscyplinach zespołowych na świecie. Tak wyglądał ostatni sezon Rosjan w Lidze Mistrzów. Zatrzymali ich Polacy Nie inaczej sprawa ma się z siatkówką. Ostatni raz w Lidze Mistrzów ekipy z kraju Władimira Putina wzięły udział w sezonie 2021/22. Do rozgrywek przystąpiły wówczas trzy drużyny: Dinamo Moskwa, Zenit Petersburg oraz Lokomotiv Nowosybirsk. Ostatni z zespołów nie wyszedł nawet z grupy. Nieco lepiej poradziły sobie pierwsze dwa, które odpadły na etapie ćwierćfinałów. Z Zenitem gładko wygrała Sir Sicoma Monini Perugia. Stołeczny klub uznał natomiast wyższość ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Polacy dominowali wtedy na arenie międzynarodowej i w tej samej kampanii sięgnęli po drugi z rzędu puchar za zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Rosjanie pewnie w przyszłości chcieli się zrewanżować. Prędko to się jednak nie stanie. Twardo swojego stanowiska wciąż trzyma się Europejska Konfederacja Piłki Siatkowej, która wydała oficjalny komunikat. Jak poinformowali dziennikarze portalu siatka.org, początkowo wcale nie było to takie pewne. Prezydent CEV, Aleksandar Boricić pojawił się w przeszłości w Rosji, by razem z tamtejszymi działaczami wziąć udział w obchodach stulecia siatkówki w kraju Władimira Putina. Rosjanie i Białorusini nie wrócą. Kibice z innych krajów odetchnęli z ulgą Dopuszczenie Rosjan i Białorusinów do europejskich pucharów, na pewno wywołałoby ogromne zamieszanie. Wszyscy pamiętamy, co stało się po komunikacie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Do dziś najważniejsze osoby w światowym sporcie komentują tę sprawę. Sfrustrowani są nawet sami zawodnicy z innych krajów, którzy niezbyt chętnie rywalizują z przedstawicielami agresora. - Dziesięć lat temu na tym dystansie zrobili rekord świata, później byli, że tak powiem, zamrożeni i nie do końca wiadomo, co robili. My tak naprawdę z doskoku stanęliśmy w tej dwójce, ale zrobiliśmy wszystko, by ta osada poleciała dziś najlepiej, jak to możliwe. To jest to chyba najlepszy czas nas obu na tym dystansie, ale jest porażka. W tej sytuacji jest ona dla nas podwójnie bolesna, bo nie dość, że nie dostaliśmy się do igrzysk, to do tego przegraliśmy jeszcze z agresorem, który atakuje inny kraj - grzmiał niedawno na łamach Interii Sport Arsen Śliwiński, polski kanadyjkarz, który brał udział w kwalifikacjach do Igrzysk Olimpijskich.