Według nieoficjalnych wiadomości to miał być mecz, w którym na boisko po ponad dziesięciu miesiącach leczenia kontuzji wróci Klaudia Alagierska-Szczepaniak. W lutym 27-letnia środkowa zerwała więzadła krzyżowe w kolanie, straciła końcówkę sezonu, a potem nie grała też w reprezentacji. Alessandro Chiappini, trener ŁKS mówił, że wróci w listopadzie, ale rehabilitacja po operacji się przedłużyła. Miała zagrać w sobotę przeciwko Rysicom, ale okazało się, że jednak coś stanęło na przeszkodzie. Łodzianki po złym początku sezonu (dwie porażki w trzech meczach) grają coraz lepiej. Wygrały osiem meczów z rzędu i przed meczem traciły do wiceliderek z Rzeszowa tylko punkt. Mogły więc je wyprzedzić. Rysice miały passę wygranych tylko o jedno zwycięstwo krótszą, więc zapowiadało się na ciekawe spotkanie. Lepiej zaczęły przyjezdne. Dobrze spisywały się obie środkowe - po złym przyjęciu przez Rysice zaatakowała z pierwszej piłki Aleksandra Gryka i było już 10:6. Szybko jednak za sprawą dobrej zagrywki i zbić Ann Kalandadze łodzianki roztrwoniły przewagę (11:11), a za chwilę przegrywały. Mecz znów był wyrównany. Zacięty mecz na szczycie TauronLigi Gdy tylko Valentina Diouf zaatakowała i posłała asa (18:16 dla ŁKS), trener Stephane Antiga od razu zareagował i wziął czas. Za chwilę sytuacja się zmieniła i to Rysice prowadziły dwoma punktami. To był przełomowy moment głównie dzięki skuteczności Gabrieli Orvosovej i gospodynie objęły prowadzenie. Drugiego seta ponownie lepiej rozpoczęły ełkaesianki. Dobrze broniły na siatce i w polu. To pozwoliło im zdobyć trzy punkty przewagi. I znów Rysice szybko się pozbierały (5:6). Tym razem jednak mistrzynie Polski tak łatwo nie dały odebrać sobie prowadzenia, a jak rywalki same zaczęły im pomagać, to po autowej zagrywce Weroniki Centki było 12:7. Gospodynie nie rezygnowały i choć szło im to powoli, to jednak odrobiły część strat. Znów jednak złe przyjęcie sprawiło, że pustą siatkę do ataku miała Gryka i było 18:13. To nie był jednak koniec emocji, bo znów Rysice wykorzystywały błędy rywalek. I po zablokowaniu Diouf przegrywały tylko punktem. Jednak za chwilę Włoszka się zrehabilitowała i ŁKS miał setbola. Wykorzystał go po złym przyjęciu zagrywki Piaseckiej. Tym razem trzeci set od początku był zacięty. Dopiero przy serwisie Kamili Witkowskiej ŁKS odskoczył (8:6). Trener Antiga zareagował błyskawicznie, a jego podopieczne dobrze zrozumiały wskazówki. I wciąż był blisko remisu. Wygrywająca zagrywka Gryki dała łodziankom trzypunktową przewagę. Tyle że rzeszowianki wcale się nie poddały - dobrą zmianę dała Weronika Szlagowska, łodzianki miały problemy ze skończeniem akcji i po autowym ataku Piaseckiej był remis. I długo żadnej drużynie nie udawało się odskoczyć. W końcu po zbiciu Piaseckiej przyjezdne prowadziły 23:21, ale za chwilę było po równo. Przy remisie 24:24 po wideoweryfikacji sędziowie uznali, że piłka dotknęła antenki i ŁKS miał setbola, ale go nie wykorzystał, a także kolejnych dwóch, ale udało się za czwartym razem. Gospodynie stanęły pod ścianą. Trener Antiga zagrał va banque i zrobił dwie zmiany w podstawowej szóstce. I zdawało to egzamin, bo po ataku Magdaleny Jurczyk było 11:8. Łodzianki nie zamierzały jednak wypuścić trzech punktów i błyskawicznie odrobiły straty. Gdy w końcówce Centka zablokowała Diouf, Rysice wygrywały 22:20 i trener Chiappini wziął czas. To nie pomogło i za chwilę drużyny przygotowywały się do tie breaka. Lepiej zaczęły rzeszowianki, a pomógł w tym as Jurczyk. Było 4:2, ale w ŁKS świetnie grała Piasecka. Wsparła ją Diouf i udało się wyrównać (7:7), ale gdy drużyny zmieniały strony, Rysice miały minimalną przewagę. Po bloku na Gryce wygrywały 10:8, utrzymały tę przewagę i wygrały po tie breaku. Rysice Rzeszów - ŁKS Commercecon 3:2 (25:20, 22:25, 27:29, 25:21, 15:13) Rysice: Wenerska, Centka, Coneo, Kalanadadze, Orvosova, Jurczyk oraz Szczygłowska, Szlagowska ŁKS: Ratzke, Diouf, Gryka, Witkowska, Piasecka, Campos oraz Maj-Erwardt, Zaborowska, Hryszczuk