Faworytem ostatniego ćwierćfinału Pucharu Polski była ZAKSA, ale goście mogli mieć nadzieję na dobry wynik. W końcu to oni jako pierwsi w tym sezonie pokonali mistrzów Polski i zakończyli ich zwycięską serię na 19 spotkaniach. Dokonali tego zresztą w kędzierzyńskiej hali, pod koniec stycznia zwyciężając tu 3:2. Wówczas wygrali dwa pierwsze sety. Tym razem otworzyli jednak spotkanie fatalnie. Szybko na prawym skrzydle zablokowany został Karol Butryn, po chwili na lewej stronie kędzierzynianie dwa razy zatrzymali Rafała Buszka. Przy stanie 6:2 dla ZAKS-y trener gości Alberto Giuliani musiał więc korygować przedmeczowe założenia i poprosił o przerwę. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Ta jednak niewiele dała. Niesamowita seria rywali trwała - zdobyli aż dziewięć punktów z rzędu. Takiej przewagi ZAKSA w tym sezonie nie zwykła marnować. Sytuacji na boisku nie odmieniły liczne zmiany, na które zdecydował się Giuliani: Włoch dał szansę m.in. Damianowi Domagale i Piotrowi Hainowi. Ostatecznie kędzierzynianie wygrali lekko, łatwo i przyjemnie, kończąc seta z wynikiem 25:16. Gospodarze sporo zagrywek kierowali w Klemena Cebulja, czyli najbardziej ofensywnego z przyjmujących Resovii. Giuliani po raz kolejny nie mógł skorzystać na tej pozycji z Nicolasa Szerszenia. 24-letni siatkarz niedawno wrócił do pełni zdrowia po kontuzji, ale znów wypadł ze składu przez problemy z mięśniami brzucha. W Kędzierzynie-Koźlu w szóstce zastąpił go Buszek, ale w pierwszym secie nie skończył żadnego z pięciu ataków i ustąpił miejsca Robertowi Tahtowi, innemu rekonwalescentowi. Na początku drugiej partii gospodarze kilka razy odskakiwali na dwa punkty, ale tym razem rzeszowianie nie pozwolili im szybko zbudować większej przewagi. To udało się ZAKS-ie dopiero przy zagrywkach Aleksandra Śliwki, gdy objęli prowadzenie 14:9. Taht zaś przyjęcia gości nie poprawił, a i w ataku nie szło mu najlepiej. Gdy jednak wydawało się, że gospodarze bez większych trudności wygrają partię, to właśnie świetne zagrywki Estończyka pomogły Resovii doprowadzić do remisu 19:19. Po chwili jednak Jakub Kochanowski zablokował atak Haina i ZAKSA znów miała dwa punkty przewagi. To wystarczyło, by uspokoić sytuację na boisku i wygrać 25:22. A przecież to właśnie ten ćwierćfinał Pucharu Polski zapowiadał się na najlepsze widowisko. W końcu lider PlusLigi podejmował czwartą drużynę w tabeli. Rzeszowianie na miarę ostatnich wyników - trzech zwycięstw z rzędu - zagrali dopiero na początku trzeciego seta. Tym razem to oni prowadzili 4:2, ale gospodarze pilnowali przeciwników. Po raz kolejny ich najlepszym ustawieniem okazało się to, w którym w polu zagrywki stanął Śliwka. Efekt? Prowadzenie 12:9.Resovia potrafiła jeszcze zmniejszyć straty do rywali do jednego punktu, ale wystarczyło kilka słów trenera ZAKS-y Nikoli Grbicia, by jego drużyna wróciła na właściwe tory. Asem serwisowym popisał się David Smith, pojedynczym blokiem Łukasz Kaczmarek. Rywale odpowiadali niemal jedynie atakami Tahta i przegrali trzecią partię 19:25.ZAKSA uzupełniła skład finałowego turnieju Pucharu Polski. 13 marca zagra w półfinale w Krakowie, w którym jej przeciwnikiem będzie Aluron CMC Warta Zawiercie. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia 3:0 (25:16, 25:22, 25:19) ZAKSA: Kaczmarek, Smith, Semeniuk, Toniutti, Kochanowski, Śliwka - Zatorski (libero) oraz Kluth, Prokopczuk Resovia: Butryn, Tammemaa, Cebulj, Drzyzga, Jendryk, Buszek - Potera (libero) oraz Mariański (libero), Woicki, Domagała, Hain, Taht, Krulicki Damian Gołąb