W najbliższy weekend po raz trzeci z rzędu w Nysie rozegrany zostanie turniej finałowy Pucharu Polski. Przed dwoma laty sprawcami sporej sensacji były siatkarki wówczas pierwszoligowej Radomki Radom, które w ćwierćfinale wyeliminowały Chemika Police, a w pojedynku o finał postawiły się późniejszemu triumfatorowi Budowlanym Łódź, przegrywając 1-3. W tegorocznej edycji w najlepszej czwórce rozgrywek zameldował się beniaminek pierwszej ligi San-Pajda Jarosław, który wyrzucił za burtę ekipę Budowlanych Łódź. Drużynę z Podkarpacia czeka jednak nie lada wyzwanie, bowiem w pierwszym półfinale przyjdzie jej się zmierzyć z będącym w znakomitej formie Chemikiem. "Sam fakt, że jesteśmy w turnieju finałowym oznacza, że przeszliśmy jakąś ścieżkę. Zagraliśmy dwa ciężkie mecze i wyeliminowaliśmy dwóch wymagających i solidnych rywali - Solną Wieliczka i Budowlanych. Uważam, że "mamy kim grać", zespół jest dobrze przygotowany do sezonu - fizycznie i taktycznie. Zajęliśmy miejsce w górnej części tabeli po rundzie zasadniczej i potrafiliśmy pokonać drużyny pretendujące do awansu do ekstraklasy - Jokera Świecie, Uni Opole czy Energetyka Poznań" - powiedział PAP Piotr Pajda trener i jednocześnie prezes pierwszoligowca. Nie ukrywa on, że udział w turnieju finałowym Pucharu Polski to wydarzenie bez precedensu w krótkiej, ponad dwudziestoletniej historii klubu, który dopiero od 10 lat działa na bardziej profesjonalnych zasadach. San-Pajda niespełna rok temu awansował na zaplecze ekstraklasy, ale od kilku lat osiąga spore sukcesy w kategoriach młodzieżowych. "Jest to niecodzienne wydarzenie dla nas, cały czas próbujemy żyć z tym. Pytanie tylko, jak zespół upora się z tą sytuacją na miejscu, z liczną publicznością, kamerami, presją. To jest jedyna rzecz, która może wpłynąć na nasze zachowania boiskowe. Na pewno przeciwnika mamy z najwyższej półki, ale mam nadzieję, że będzie to ciężkie spotkanie i nawiążemy walkę z rywalem. Nie wiem na jak długim dystansie, ale nie chcemy też, aby ten mecz nam minął łatwo, szybko i nieprzyjemnie" - dodał Pajda. Siatkarki Chemika już w czwartek zameldowały się w Nysie i bardzo spokojnie podchodzą do półfinałowego przeciwnika. Paulina Maj-Erwardt zapewnia, że jej drużyna bardzo poważnie potraktuje debiutantki z Jarosławia. "Myślę, że dla tych dziewczyn to będzie wielkie wydarzenie, przyjadą bez kompleksów. Będą chciały coś jeszcze udowodnić i zagrają najlepiej jak potrafią. My musimy opanować emocje, skupić się na swojej grze i nie zastanawiać się nad innymi scenariuszami. Fajnie by było, gdyby szybko udało się wygrać i zaoszczędzić trochę sił na finał. Liczę przede wszystkim na dobry mecz w naszym wykonaniu" - powiedziała PAP libero polickiej drużyny, która ma na koncie dwa triumfy w Pucharze Polski. Jak dodała, jej zespół mierzy w tym sezonie w trzy trofea. Pierwszym jest właśnie obrona Pucharu Polski, a potem będzie koncentrować się na mistrzowie kraju i zdobyciu Pucharu CEV. Więcej emocji powinno przynieść drugie spotkanie półfinałowe, w którym Developres SkyRes spotka się z Legionovią. Siatkarki spod Warszawy debiutują w turnieju finałowym PP, a rzeszowianki wystąpi w nim po raz trzeci. Przed rokiem w finale uległy Chemikowi 0-3.