PGE Skra musiała pokonać wiele przeszkód, by nie oddać spotkania walkowerem i dojechać do Burgas. W niedzielę została na lotnisku w Warszawie i nie wyleciała do Sofii. Ekipa nie miała bowiem wymaganych w Bułgarii testów PCR. Działacze musieli naprędce przebukować bilety i zorganizować badania. PGE Skra bez rozgrywających i atakujących To się udało, ale na mecz 1/8 finału Pucharu CEV poleciało tylko ośmiu zawodników. W przypadku sześciu wynik testu był niejednoznaczny i musieli zostać w Polsce. PGE Skra musi sobie poradzić bez Aleksandara Atanasijevicia, Mikołaja Sawickiego, Damiana Schulza, Aleksandra Czerwińskiego, Grzegorza Łomacza i Sebastiana Adamczyka. Wcześniej było wiadome, że nie poleci Mihajlo Mitić. Bełchatowianie dotarli w poniedziałek do Burgas i nawet udało im się odbyć na miejscu trening. - Nie jest idealnie, ale nie zamierzamy płakać. Zrobimy co w naszej mocy, by uzyskać korzystny wynik - stwierdził Slobodan Kovać, trener PGE Skry. Dick Kooy na nowej pozycji W kadrze, która dotarła do Bułgarii nie było więc ani atakującego ani rozgrywającego z pierwszej drużyny. W rolę tego drugiego wcielił się 18-letni Szymon Ostrowski z drugiego zespołu. Na atakującego z konieczności w tym meczu został przemianowany Dick Kooy. Choć skład Skry był eksperymentalny, to tylko na początku pierwszego seta gospodarze prowadzili. Bełchatowianie zdobyli pięć punktów z rzędu i po bloku Mateusza Bieńka objęli prowadzenie 8:4. Jedna po wejściu na zagrywkę Nikołaja Nikołowa nie mogli sobie poradzić z serwisem Bułgara i wkrótce był remis (10:10). Od tego momenty gra była wyrównana z lekką przewagą gości. Kiedy przy kolejnej okazji Nikołow źle zaserwował Skra prowadziła 20:18 i jeszcze powiększyła przewagę. Emocje w każdym secie Druga partia na początku też była wyrównana. Jednak od stanu 7:7 bełchatowianie wrzucili wyższy bieg. Kilka świetnych bloków Bieńka i Roberta Tahta, dobra zagrywka Milada Ebadipour pozwoliły im zyskać bezpieczną przewagę (17:11), ale nie potrafili jej utrzymać. Bułgarzy się nie poddali - najpierw zmniejszyli straty do dwóch punktów, a potem wyrównali (22:22). Końcówka była pełna emocji, ale lepiej rozegrali ją gospodarze. CZYTAJ TAKŻE: Bułgarzy nie wpuścili Skry BełchatówW trzecim secie co chwilę był remis (5:5, 7:7, 10:10). Kiedy po błędzie Juliusa Frikala Skrze udało się uciec (16:13), to za chwilę gospodarze ponownie wyrównali. Bułgarzy lepiej atakowali (55 proc. do 41), ale Polacy lepiej przyjmowali (50 proc. do 39 proc.) i blokowali (cztery punkty). Tym razem końcówkę goście rozegrali po swojej myśli - skutecznie zaatakował Kooy, a set zakończył się po błędzie rywali.W kolejnej partii to Skra musiała gonić rywala. Przegrywała już 10:13, ale wyrównała. Końcówka należała do gospodarzy, którzy za sprawą Nikołowa doprowadzili do remisu w meczu. W tie breaku Skra uzyskała trzy punkty przewagi (10:7), a po bloku Bienka już nie dała sobie wydrzeć wygranej. Rewanż 18 stycznia w Belchatowie. Neftochimik Burgas - PGE Skra Bełchatów 2:3 Sety: 22:25, 26:24, 24:26, 25:21, 12:15 Neftochimik: Tusch, Nikołow, Uczikow, Bałabanow, Kolew, Firkal oraz Iwanow (libero), Łapkow, Telkicki. Skra: Ostrowski, Kłos, Bieniek, Taht, Ebadipour, Kooy oraz Piechocki (libero), Milczarek.