Bełchatowianie rozgrywają najgorszy sezon od ponad 20 lat. Przegrali już 17 spotkań, a przed dwa miesiące nie potrafili odnieść zwycięstwa. Passa meczów bez zwycięstwa sięgnęła ośmiu. Do tego Skra przegrała aż dziesięć spotkan 2-3. Wydawało się, że nie ma szans, by zagrać o medale. Tymczasem forma nagle wróciła a tak się akurat złożyło, że w tym samym czasie sponsor PGE przelał największą transzę finansowego wsparcia. Siatkarze PGE Skry tydzień temu pokonali na wyjeździe Czarnych Radom, ale to nie była niespodzianka, bo rywale są przedostatni w lidze. PGE Skra zagrała jak za dawnych lat W tygodniu postawili się włoskiej Modenie i choć przegrali 1-3, to szanse na awans do finału Pucharu CEV wciąż są realne. W niedzielę rozbili w Kędzierzynie-Koźlu mistrzów Polski i to dosłownie. Zaksa w żadnym secie nie zdobyła więcej niż 20 punktów. Świetnie grali siatkarze, którzy po sezonie odejdą z klubu - Aleksandar Atanasijević zdobył 14 punktów i atakował prawie z 50-procentową skutecznością. Miał wielkie wsparcie w krytykowanym za grę Dick Kooyu. Tym razem Włoch holenderskiego pochodzenia miał 17 punktów, a zbijał jeszcze lepiej - 65 proc. skuteczności. Do tego swój dołożyli środkowy bloku - Karol Kłos (osiem punktów) Mateusz Bieniek (siedem). Dzięki tej wygranej nadzieje na ósme miejsce odżyły, choć szanse nie są duże. Dziesiąta obecnie w tabeli PGE Skra musiałaby wygrać trzy pozostałe mecze rundy zasadniczej - z Jastrzębskim Węglem, LUK Lublin i AZS Olsztyn. Jeśli zagrają tak jak z Zaksą, jest to wykonalne. Musi jednak też liczyć, że ósma Stal Nysa nie zdobędzie więcej niż dwa punkty w trzech meczach, a dziewiąty Ślepsk Suwałki też nie wygra więcej niż dwa z czterech spotkań.