Jastrzębianie dwukrotnie przegrali z mistrzami Belgii 0:3 i 1:3. Na rewanż do Belgii nie pojechał szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla Igor Prielożny i Przemysław Michalczyk. Obaj zachorowali na grypę. - Jak jeszcze trochę poleżę, to w czwartek będę mógł pójść do hali na trening, przynajmniej na chwilę - powiedział Prielożny w "Przeglądzie Sportowym". Mecz swoich podopiecznych z Noliko, Preilożny oglądał w telewizji. - Dziwi mnie, dlaczego nie podjęli walki, choć powinni grać na luzie. Mogli pokazać się w ostatnim występie w Lidze Mistrzów, ale wypadli marnie. Zastanawiam się, jak to jest, że Polacy nie mogą się zmobilizować w takich chwilach. Przecież to oni, a nie zawodnicy zagraniczni powinni stanowić o sile waszej siatkówki. W tym zgadzam się z komentatorami telewizyjnymi wtorkowego meczu - ocenił słowacki szkoleniowiec. Po losowaniu 1/8 finału LM, wydawało się, że Jastrzębie jest w stanie wygrać rywalizację z Noliko. - Trzeba jednak na nasz start spojrzeć z szerszej perspektywy. Na początku sezonu zawodników prześladowały kontuzje. Później nastąpił nieszczęsny mecz u siebie z Vojvodiną, wszystko gdzieś nam uciekło. Swoją drogą, tylko Przemek Michalczyk i Pavel Chudik mają doświadczenie w pucharach. Reszta to "pierwszoroczniacy". Mimo to udało się awansować z grupy. W konfrontacji z Belgami Jastrzębie rozczarowało i nie ma żadnego usprawiedliwienia za kiepską postawę. Udało nam się jednak ściągnąć do katowickiego "Spodka" sześć tysięcy widzów. To ogromne osiągnięcie. Tu należą się podziękowania kibicom i działaczom klubowym - dodał Prielożny.