Damian Gołąb: Jak smakuje triumf w Pucharze CEV, w złotym konfetti, ze złotym medalem na szyi? Piotr Maciąg, prezes Asseco Resovii: To dla nas bardzo radosne chwile. Pierwsze europejskie trofeum w historii klubu, pierwsze zwycięstwo w Pucharze CEV w historii polskiej siatkówki. Wszyscy bardzo się cieszymy. To zwycięstwo pokazuje, że droga nakreślona dwa, trzy sezony temu, była właściwa? - Tak. Powiem szczerze, że bardzo trudno składa się drużynę. Konkurencja z ligi włoskiej i japońskiej jest bardzo duża, dalej wielu zawodników gra w Rosji. A siatkarzy na najwyższym poziomie nie ma wielu. Myślę, że droga, którą obraliśmy, była jak najbardziej słuszna. Pamiętajmy, że w sezonie, w którym zaczęła się pandemia, zakończyliśmy rozgrywki ligowe na przedostatnim miejscu. Potem udało się zdobyć dwa piąte miejsca, następnie brązowy medal. Wspomniał pan najsłabszy sezon z ostatnich lat. Wtedy chyba nawet kibice Asseco Resovii, przyzwyczajeni do sukcesów, byli trochę zniechęceni. Teraz czuć, że cały Rzeszów znów pulsuje Resovią? - Tak, czujemy, że zainteresowanie jest bardzo duże. To oczywiste, że kibice, którzy doświadczyli fantastycznych wyników w sezonach 2011-2015, oczekują od klubu i drużyny walki o najwyższe cele. Powtórzę się: budowa drużyny nie jest łatwa. Na końcu w sporcie można wygrać lub przegrać, ale dla mnie ważne jest to, by dać z siebie sto procent. I mieć poczucie, że nawet jak się przegra, człowiek zrobił wszystko, co mógł. Tak działam od początku, od kiedy jestem w klubie. Były sezony lepsze, były słabsze. Jak sezon z Samem Deroo, który kończył trener Marcelo Mendez - oczekiwania były bardzo duże, a skończyło się na piątym miejscu. Ale podążamy obraną przez nas drogą i myślę, że wielu zawodników w klubie czuje się bardzo dobrze. To sukces nas wszystkich, całego zespołu Asseco Resovii. W takich momentach czuje pan też osobistą satysfakcję? - Tak, dla takich momentów się pracuje. Wiemy, że w sporcie, jak w życiu, piękne są drobne chwile. Ale zabieramy się też do pracy, jedziemy do Wielunia [na mecz z Barkomem Każany Lwów - przyp. red.] i gramy dalej. Reprezentant Polski przyznał to po historycznym triumfie. Bał się o swoje zdrowie Asseco Resovia nie stanęła do wyścigu po Wilfredo Leona. "Blisko połowa budżetu" Po takim sukcesie ambicje na końcówkę sezonu z pewnością będą jeszcze większe. - Na pewno konkurencja jest ogromna. Damy z siebie wszystko, a życie pokaże, jak zakończy się ten sezon. Wierzę, że naszą drużynę stać na walkę o najwyższe cele. Ale takich drużyn jak nasza, które mają ambicje, by grać o pełną pulę, jest w lidze sześć. Musimy z pokorą podchodzić do kolejnych meczów. Mówił pan o dużej konkurencji przy kompletowaniu drużyny. Czy Asseco Resovia ma już zamknięty skład na najbliższy sezon? - Tak, nasza drużyna praktycznie jest już zamknięta. W medialnych spekulacjach pojawiają się nazwiska, zdecydowanie większa część z nich jest prawdziwa. Drużyna jest gotowa, ale o przyszłym sezonie w tym momencie nie myślimy, bo bardzo dużo do ugrania jest ciągle przed nami jeszcze w aktualnych rozgrywkach. Głośnym medialnie nazwiskiem był Wilfredo Leon, było z nim łączonych kilka polskich klubów, ale nie Asseco Resovia. Nie stanęliście do wyścigu o jego podpis? - Myślę, że zakontraktowanie takiego zawodnika, jak Wilfredo Leon, zajęłoby blisko połowę budżetu płacowego Resovii. My do walki o Wilfredo Leona nie przystąpiliśmy i nie przystępujemy. Rozmawiał Damian Gołąb