Andrzej Klemba, Interia: Zanim zaczęliśmy rozmowę, żartował pan, że czuje się jak eksponat w muzeum Skry. Jak długo jest pan związany z klubem? Wiesław Deryło: Od 42 lat. Gdy zapadła decyzja, że w sporcie profesjonalnym zespoły muszą stać się sportowymi spółkami akcyjnymi zakładałem spółkę KPS Skra. To był rok 2004. Od tamtego momentu byłem członkiem Rady Nadzorczej, a w latach 2015-2020 jej przewodniczącym i prezesem EKS-u Skry, czyli właściciela klubu, który występuje w PlusLidze. Przez ostatni rok w klubie działo się dużo. Trzy razy zmieniali się prezesi. Skra miała też długi wobec siatkarzy. - To był niesamowicie trudny czas dla spółki akcyjnej i dla zespołu. Kłopoty finansowe doprowadziły do tego, że my ludzie kochający Skrę zastanawialiśmy się, czy klub będzie dalej istniał. Po tym jak odwołano Konrada Piechockiego, który w tę drużynę włożył bardzo dużo serca, nastąpiły roszady i zmiany w zarządzie. Problemy finansowe były bardzo duże, przełożyły się na wynik sportowy w ostatnim sezonie. Na szczęście to już za nami. Czy to prawda, że gdyby Piechocki został, PGE drastycznie zmniejszyłoby finansowanie? - Nie wiem, nie było mnie wtedy w klubie. Informacje, o tym co się dzieje, tak jak nasi kibice, czerpałem z doniesień medialnych. Skąd się wzięły długi Skry? - Zobowiązania zaciągano, bo miały pokrycie w umowie ze sponsorem. Gdy sponsor zmniejszył finansowanie, klub nie mógł ich regulować. Obecnie mamy zawarte porozumienia z zawodnikami i staramy się odbudować wiarygodność finansową Skry w środowisku siatkarskim. Na razie nam się to udaje. Ile jeszcze zajmie Skrze spłacanie tych zaległości? - Odpowiem trochę inaczej. W siatkówce jest tak, że jeżeli klub zalega zawodnikom a oni zgłoszą to do CEV, to dostaje zakaz transferów zagranicznych. W Skrze nie ma takiego zagrożenia. Będziemy mogli kontraktować siatkarzy spoza Polski. Nowa umowa Skry z PGE GiEK oznacza duże pieniądze? Pozwoli klubowi wrócić do walki o medale? - Mamy nową umowę ze sponsorem strategicznym PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna S.A. i bardzo się z niej cieszymy, bo pozwala nam odbudować finansową wiarygodność klubu. Zawsze chcemy grać o jak najlepsze miejsce. W następnym sezonie naszym celem jest wynik, który pozwoli nam wrócić do europejskich pucharów. Może pan zdradzić o jakie kwoty chodzi? Mówiło się o 27 milionach złotych. - Sponsor strategiczny pozwala nam odzyskać wiarygodność finansową, ale mogę zapewnić kibiców, że nie zbudujemy drużyny gwiazd, bo na to nas jeszcze nie stać. Chcemy stworzyć solidną drużynę, która będzie aspirowała do gry w Europie. A w tym sezonie? Jakie cele postawił pan przed drużyną? - Mamy zbudowany zespół, trenera i sztab szkoleniowy. Wynagrodzenia są płacone w terminie. Jako zarząd oczekujemy jak najlepszych wyników, co nie do końca nam teraz wychodzi, bo straciliśmy kilka punktów, na które liczyliśmy. Na przykład w Suwałkach albo u siebie z Olsztynem. Mam wrażenie, że nasza drużyna gra lepiej z trudniejszymi przeciwnikami. Wierzę, że gdybyśmy weszli do ósemki, wiele mogłoby się wydarzyć. Podpisanie umowy z PGE GiEK pilotował Radosław Marzec, poprzedni prezes Skry? - Prezes Marzec pełnił funkcję do 7 lutego. W miarę możliwości starał się, aby klub funkcjonował. Faktem jest, że poprzedni zarząd pracował tak, że zabezpieczył pieniądze dla zespołu do końca 2023 roku. Od 1 stycznia jesteśmy zabezpieczeni na kolejne 18 miesięcy. Umowa kończy się w czerwcu 2025 roku. A co dalej? Jesienią będzie trzeba szukać zawodników na następny sezon. - Gdy zbudujemy zespół i rozpoczną się rozgrywki, naszym zadaniem będzie sprawić, by umowa została przedłużona. Rynek siatkarski się zmienił. Zawodnik już w listopadzie wie, że w następnym sezonie zagra w innej drużynie. To może być trochę demotywujące. Oczywiście, zawodnicy są profesjonalistami i wierzymy, że dają z siebie wszystko, ale gdy wiedzą, że za kilka miesięcy i tak będą gdzieś indziej, mogą nie brać na siebie tak dużej odpowiedzialności za końcowy wynik. Skra miała dyrektora sportowego, który budował zespół. Kto teraz to będzie robił? - Wraz z wiceprezesem Tomaszem Koprowskim doszliśmy do wniosku, że to nie zarząd ma budować drużynę. Chcemy, by robił to trener, według swojej koncepcji. Jeśli będzie miał wynik, to zarząd też będzie zadowolony. Skoro mamy trenera, który odpowiada za selekcję zawodników, nie potrzebujemy dyrektora sportowego. To będzie największa zmiana. Prezes Skry: Nowym trenerem będzie Gheorge Cretu Kto poprowadzi Skrę w następnym sezonie? - Po wielu staraniach i naszych rozmowach uzgodniliśmy, że trenerem Skry w następnym sezonie będzie Gheorghe Cretu. Podpisaliśmy z nim umowę na następny sezon. On już buduje koncepcję zespołu i wskazuje nam jak ma być, bo koncepcja z dyrektorem sportowym była niewłaściwa. Świadczą o tym wyniki. Na budowę drużyny nie jest już trochę późno? Sam wspomniał pan, że już w listopadzie potwierdzane są transfery na kolejny sezon, a jest marzec. Na dodatek w następnym sezonie spadają trzy drużyny z PlusLigi. - Proszę zauważyć, kto się wzmacnia. Najsilniejsze zespoły w Polsce. Skra w tym momencie nie jest w stanie zakontraktować Wilfredo Leona, a o nim mówi się teraz najwięcej. Najlepszym siatkarzem świata jest Łukasz Kaczmarek, a nie wielkie nazwiska z lig włoskich i tureckich. Mamy zbudować mocną drużynę, z budżetem, który posiadamy. Jest pan zadowolony z drużyny, którą dostał pan po poprzednim zarządzie? - Nie oceniam poprzednich transferów, to nie moja rola. Ja mam znaleźć finansowanie na drużynę. Nie miałem wpływu na to, kogo Skra kontraktowała przed sezonem. Podoba mi się Bartłomiej Lemański. Z Grzegorzem Łomaczem rozgrywa świetny sezon. Dlaczego Skra postanowiła zmienić trenera? - Jesteśmy wdzięczni, że Andrea Gardini przyszedł do nas w tak trudnym momencie. Potrzebujemy jednak nowego spojrzenia na drużynę. Dlatego postawiliśmy na Cretu. Kto z obecnej kadry zostanie w zespole na kolejny sezon? - Trener musi nam powiedzieć, których zawodników widzi w nowej drużynie. Kontrakty na kolejne sezon mają Łomacz i Lemański. Zobaczymy, jaką drużynę uda nam się zbudować. A Mateusz Poręba? - Jest wypożyczony z ZAKS-y i jego przyszłość zależy od tego klubu. To nie jest nasza decyzja. Nie wiemy, jaką tam mają koncepcję na kolejny sezon. Jeśli potwierdzą się pogłoski, że dołączy do nich atakujący z Japonii, to możliwe, że będą potrzebowali polskiego środkowego. Ile pieniędzy Skra może wydać na kontrakty zawodników? - To jest ten sam poziom kontraktów, jak te, które mamy podpisane obecnie. Cieszymy się, bo przecież na przykład Łomacz to reprezentacyjny rozgrywający. Do ilu zmian w kadrze dojdzie przed następnym sezonem? - To jest bardzo płynne choćby z powodu wspomnianego Poręby, bo czekamy na decyzję ZAKS-y i czy ewentualnie pasowałby do koncepcji trenera. Jako zarząd nie jesteśmy w stanie określić w tym momencie, ile będzie zmian w kadrze Skry. Czy to prawda, że Adrian Aciobanitei dostał ofertę przedłużenia umowy, ale decyzję uzależnia od tego, czy jego partnerka zostanie polskiej lidze? - Rzeczywiście, jego sprawy prywatne mają wpływ na to, czy zostanie w Skrze. Z tego co wiemy, trener Cretu chciałby go w drużynie. Skra w ostatnich latach zawodzi, ale fanów nadal ma oddanych. Kiedy drużyna wróci do sukcesów? - Zarząd nie wyjdzie na boisko, by grać i zdobywać medale, chociaż bardzo by chciał. Do nas należy zapewnienie Skrze odpowiednich ludzi w sztabie i na boisku. Takich, którzy sprawią, że będziemy mieli realną szansę na powrót do Europy. Rozmawiał Andrzej Klemba