Rzeszowianki, które po raz pierwszy w historii zagrały w turnieju finałowym Pucharu Polski, napędziły dużo strachu faworyzowanym mistrzyniom kraju. Broniące trofeum policzanki potrzebowały pięciu setów, by po raz trzeci z rzędu awansować do finału. Siatkarki Developresu nieco stremowane zaczęły spotkanie. Chemik szybko wypracował wysoką przewagę (8:3, 13:5) i spokojnie kontrolował przebieg gry. Rzeszowianki później wzmocniły zagrywkę, która okazała się "kopalnią" punktów. Serwisów Krement Kamenovej nie potrafiły odebrać niezwykle doświadczone przyjmujące Anna Werblińska i Aleksandra Jagieło. W efekcie podopieczne Lorenzo Micellego doprowadziły do remisu w całym meczu. Developres w kolejnych odsłonach grał jak równy z równym. W czwartym secie rzeszowianki prowadząc 17:11, straciły siedem punktów z rzędu i to mistrzynie Polski mogły wcześniej zakończyć rywalizację. Tie-break przebiegał już pod dyktando Chemika, którego siłą okazały się zmienniczki - Jelena Blagojevic, Madelaynne Montano i Agnieszka Bednarek-Kasza. MVP spotkania została Stefana Veljkovic. Chemik Police - Developres SkyRes Rzeszów 3:2 (25:18, 17:25, 25:19, 22:25, 15:9) Chemik Police: Joanna Wołosz, Stefana Veljkovic, Katarzyna Gajgał-Anioł, Anna Werblińska, Malwina Smarzek, Katarzyna Zaroślińska, Aleksandra Krzos (libero) - Madelaynne Montano, Aleksandra Jagieło, Jelena Blagojevic, Izabela Bełcik, Agnieszka Bednarek-Kasza. Developres SkyRes Rzeszów: Anna Kaczmarek, Magdalena Hawryła, Katarzyna Żabińska, Kremena Kamenova, Klaudia Kaczorowska, Adela Helic, Lucyna Borek (libero) - Miroslava Paskova, Karolina Szczygieł, Patrycja Flakus. W drugim półfinale siatkarki Grotu Budowlanych Łódź pokonały Impel Wrocław 3:2 (20:25, 15:25, 28:26, 25:20, 16:14). Wrocławskim siatkarkom długo będzie się śnił półfinałowy pojedynek. Po dwóch zwycięskich setach, w trzeciej partii wygrywały już 22:17, ale nie potrafiły postawić kropki nad "i". W tie-breaku też były bliskie zwycięstwa, ale prowadząc 12:7, straciły sześć punktów z rzędu. W pierwszych dwóch setach łodzianki wystąpiły w roli statystów. Dopiero po 10-minutowej przerwie podjęły walkę i przez długie momenty wynik oscylował wokół remisu. Od stanu 16:15 znów zarysowała się przewaga Impelu, który prowadząc 22:17 miał zwycięstwo na wyciągnięcie ręki. Drużyna z Dolnego Śląska najwyraźniej była już myślami przy niedzielnym finale, gdy rywalki skutecznym atakiem Sylwii Pyci odrodziły się niczym feniks z popiołu. Zdobyły sześć "oczek" z rzędu, ale długo nie mogły skończyć piłek setowych. Ten decydujący punkt to wrocławianki same sprezentowały przeciwniczkom. Podopieczne Błażeja Krzyształowicza poszły za ciosem i czwarty set zaczęły od mocnego uderzenia (4:0). Zawodniczki Impelu długo nie mogły wrócić do swojego stylu z początku spotkania. Gdy już ich gra wyglądała znacznie lepiej, straty do Budowlanych były zbyt duże. W piątym secie łodzianki znów pokazały charakter wychodząc obronną ręką z wydawałoby się beznadziejnej sytuacji. Emocje sięgały zenitu, bowiem obaj trenerzy wykorzystali po dwie przerwy, a potem swoich racji próbowali szukać przez wideoweryfikację. W decydującym momencie zimnej krwi zabrakło Amerykance Megan Courtney, która uderzyła w aut i łodzianki mogły świętować drugi w historii klubu awans do finału Pucharu Polski. Siedem lat temu w Poznaniu sięgnęły po to trofeum. MVP meczu została atakująca Grotu Budowlanych Kaja Grobelna.