Wilfredo Leon stracił całe reprezentacyjne lato 2022 roku. Po sezonie ligowym poddał się operacji ścięgna rzepki kolana w lewej nodze. Robił wszystko, by wrócić na mistrzostwa świata, pojawił się nawet na zgrupowaniu kadry Nikoli Grbicia. Ostatecznie nie był w stanie wrócić do pełni formy i srebro mundialu przeszło mu koło nosa. W tym roku stawił się na wezwanie selekcjonera, dołączył do kadry na drugi turniej Ligi Narodów. W meczu z Niemcami zdobył 20 punktów, Polska wygrała 3:2. Ale po spotkaniu Zbigniew Bartman, były reprezentant kraju, nie zostawił na nim suchej nitki. - Mnóstwo błędów, bardzo dużo punktowych bloków Niemców na Leonie, dużo błędów w zagrywce, w przyjęciu Łomacza też nie rozpieszczał - wyliczał w studiu TVP Sport mistrz Europy z 2009 r. i zwycięzca Ligi Światowej z 2012 r. To jednak tylko zwyczajna krytyka. Problem w tym, że na tym Bartman nie poprzestał. Wysunął wobec przyjmującego absurdalny zarzut. Wilfredo Leon opuścił Kubę i wybrał Polskę. Nie wszyscy witali go kwiatami Bartman wymierzył Leonowi cios poniżej pasa cztery lata po debiucie siatkarza w biało-czerwonych barwach. Przyjmujący, który na świat przyszedł w Santiago de Cuba, występował wcześniej w reprezentacji kraju swoich narodzin. W 2010 r., w wieku 17 lat, jako kapitan poprowadził ją do wicemistrzostwa świata. Dwa lata później zdecydował się jednak na opuszczenie Kuby i kontynuowanie kariery w Europie. Zgodnie z ówczesną polityką kubańskiej federacji oznaczało to skreślenie z listy reprezentantów. Później Leon musiał odbyć karencję, w trakcie której trenował między innymi w Rzeszowie. W 2015 r. otrzymał polskie obywatelstwo, rok później wziął ślub z Małgorzatą Gronkowską - dziś już Leon. Do dziś doczekali się trójki dzieci. Po otrzymaniu polskiego obywatelstwa siatkarz od razu deklarował chęć gry dla kraju, choć zakusy na jego "pozyskanie" robili też Rosjanie. Droga do polskiej kadry okazała się bardziej wyboista niż trasa po paszport. Zgodę na zmianę reprezentacyjnych barw musiała wyrazić macierzysta federacja. Ostatecznie debiutu doczekał się w lipcu 2019 r. Większość siatkarskiego środowiska w Polsce przyjęła Leona z otwartymi ramionami. W końcu chodziło o jednego z najlepszych siatkarzy świata. Ale pojawiały się też głosy odrębne. - To nie jest tak, że ja jestem ogromnym przeciwnikiem tego, żeby Wilfredo Leon występował w biało-czerwonych barwach. Ja się obawiam takiej sytuacji, w której doprowadzimy do tego, że drużyny narodowe nie będą już reprezentacjami danego kraju, a zespołami złożonymi z naturalizowanych zawodników - precyzował. Kamil Semeniuk błysnął w Perugii. Wilfredo Leona zabrakło Zbigniew Bartman przeprosił. A potem... dolał oliwy do ognia Leona w polskiej kadrze obawiali się też rywale. W końcu znakomity przyjmujący wzmocnił kadrę, która w sezonie 2014 i 2018 zdobywała mistrzostwo świata. Mimo wszystko jednak Leon w pierwszych sezonach zdobywał z Polską "tylko" srebrne i brązowe medale Ligi Narodów oraz mistrzostw Europy. Po czterech latach w polskiej kadrze znienacka w siatkarza uderzył Bartman. I wybuchła burza, jakiej wokół kadry prowadzonej przez Grbicia właściwie dotąd nie było. Kibice szybko wytknęli Bartmanowi, że nie wszyscy reprezentanci Polski wykonują hymn przed meczami. Nie zawsze śpiewał go m.in. Fabian Drzyzga, dwukrotny mistrz świata. Co ciekawe, to jeden z nielicznych obok Leona polskich siatkarzy, który również urodził się poza krajem - w Bordeaux we Francji. Bartman szybko próbował uspokoić sytuację. Już następnego dnia tłumaczył się we wpisie opublikowanym na Instagramie. Ale zdania nie zmienił. "Pierwszym, głównym i podstawowym aspektem, dlaczego uważam, że Wilfredo Leon nie powinien występować w reprezentacji Polski, jest fakt, że już reprezentował barwy innego kraju" - sprecyzował. A możliwość zmiany barw reprezentacyjnych nazwał "bublem w przepisach". Jak śpiewać, to tylko na podium. Wilfredo Leon dotrzymał słowa Mimo wszystko sytuacja nadal była gorąca. W mediach pojawił się nawet temat... walki Bartmana z Leonem w formule MMA, w której akurat debiutował były siatkarz. Bartman początkowo przyznał zresztą, że skorzystałby z oferty, choć nie dowierzał w taką możliwość. Dopiero potem zmienił zdanie. Sam Leon po kilku tygodniach wytłumaczył, dlaczego nie śpiewa "Mazurka Dąbrowskiego". Zdecydował, że zrobi to po zdobyciu złotego medalu. Znajomość hymnu przyjmujący udowodnił bowiem po finale Ligi Narodów. Wówczas, na podium w Gdańsku, razem z 11 tysiącami polskich kibiców, uroczyście odśpiewał "Mazurka Dąbrowskiego". A że do tego dołożył jeszcze złoto mistrzostw Europy, w jednym sezonie wyrównał największe reprezentacyjne osiągnięcia w karierze Bartmana. A po finale ME odebrał jeszcze nagrodę dla MVP turnieju. Polscy siatkarze rozbili rywali w pucharach. Byli w krytycznej sytuacji