Dokładnie 365 dni temu Władimir Putin podjął decyzję, która wstrząsnęła całym światem. 24 lutego 2022 roku wojska rosyjskie na rozkaz prezydenta zaatakowały Ukrainę. W wyniku wojny śmierć poniosły tysiące osób walczących na froncie i odpierających ataki wroga. Niestety, w ostatnich miesiącach ginęli także niewinni cywile. Wielu polityków miało nadzieję, że Putin opamięta się i szybko zakończy swoją "specjalną operację" na terenie Ukrainy. Niestety, minął już rok i nic nie wskazuje na to, by rosyjski agresor miał zmienić swoje plany. Jurij Semeniuk o początkach wojny w Ukrainie Wielu ukraińskich sportowców po wybuchu wojny zdecydowało odsunąć karierę sportową na dalszy plan i chwycić za broń. Inni natomiast doszli do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie kontynuowanie występów na arenach międzynarodowych i godne reprezentowanie swojego kraju. Jednym z takich sportowców jest Jurij Semeniuk, grający obecnie na pozycji środkowego w klubie Projekt Warszawa. Ukraiński siatkarz w rozmowie z oficjalną stroną warszawskiej drużyny opowiedział, jak wyglądały początki wojny wywołanej przez Władimira Putina. Semeniuk podkreślił, że rozważał dołączenie do wojsk ukraińskich, wziął nawet udział w specjalnym szkoleniu wojskowym. "Gdy agresor napada na twój kraj, to naturalne jest, że myślisz o tym, jak bronić ojczyzny. Od początku starałem się coś robić. Działałem w obronie terytorialnej, chodziliśmy na patrole. Trzeba było działać, robić to, co się najlepiej umie. Trenowałem więc indywidualnie w siłowni, bo hala była zamknięta. Rozumowałem tak: na wojnie żołnierze robią swoją pracę, a ja jestem zawodowym siatkarzem i w ten sposób mogę godnie reprezentować swój kraj" - wytłumaczył. Sportowcy polegli przez rok wojny w Ukrainie. "Nie zapomnimy i nie wybaczymy"