Chociaż od tragicznej śmierci Arkadiusza Gołasia minęło już niemal 20 lat, pamięć o utalentowanym siatkarzu wciąż jest żywa wśród jego kolegów z reprezentacji oraz kibiców sportu. Przed rokiem w rocznicę jego śmierci polscy siatkarze rozegrali finał mistrzostw Europy, w którym pokonali Włochów. A po spotkaniu Aleksander Śliwka wprost odniósł się do tego, co wydarzyło się równo 18 lat wcześniej. "Dalej jesteśmy w wielkich emocjach i trudno uwierzyć, że uciszyliśmy tą halę w Rzymie. Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, cieszymy się, bo to też szczególna data, rocznica śmierci Arka i wiemy, że był gdzieś tam i nas wspierał. Kiedy dowiedzieliśmy się, że to będzie ta data, że to będzie ta rocznica, wiedzieliśmy, że coś specjalnego będzie unosić się w powietrzu i że Arek będzie nam pomagał z góry" - mówił w rozmowie z Polsatem Sport. Bliskim przyjacielem Gołasia był Krzysztof Ignaczak. Znali się nie tylko z występów w kadrze, ale utrzymywali kontakt także poza boiskiem. Libero był nawet świadkiem na ślubie Gołasia, który odbył się niespełna dwa miesiące przed jego śmiercią. "To był mój młodszy brat, którego nigdy nie miałem. Działaliśmy ze sobą na zasadzie instynktu i magicznej nici porozumienia. Mam nadzieję, że każdy ma takiego człowieka, z którym rozumie się bez słów. Dla mnie był nim Arek" - wspominał później w rozmowie z TVP Sport. Klub PlusLigi ruszył z pomocą, błyskawiczna reakcja Jakuba Kochanowskiego. Jasny apel siatkarza Krzysztof Ignaczak wspomina Arkadiusza Gołasia. "Do zobaczenia" Również teraz, 19 lat po śmierci Gołasia, Ignaczak kultywuje pamięć o zmarłym przyjacielu. W dniu rocznicy śmierci siatkarza udostępnił na InstaStory jego zdjęcie, do którego dodał kilka słów poruszającego komentarza. Przypomnijmy, że Gołaś pierwsze kroki w seniorskiej siatkówce stawiał w AZS-ie Częstochowa, po czym w 2004 roku przeniósł się na sezon do klubu w Padwie. A w 2005 roku miał rozpocząć przygodę z innym włoskim zespołem - Lube Banca Macerata. Feralny wypadek, w którym zginął siatkarz, a ranna została jego żona, miał miejsce nieopodal Klagenfurtu, na trasie z Polski do Włoch, gdzie 24-letni wówczas zawodnik miał rozpocząć treningi z nową drużyną. Bartosz Kurek doznał kontuzji oka. Teraz publicznie apeluje. "Ratujcie siebie"