Jakub Żelepień, Interia: Pieniądze za zwycięstwo w Pucharze Challenge już wydane? Piotr Gacek, wiceprezes Projektu Warszawa: De facto jeszcze ich nie otrzymaliśmy, a staramy się nie wydawać pieniędzy, których nie mamy. To oczywiście pół żartem, pół serio, natomiast zgodnie z regulaminem CEV nagrody wypłacane są po zakończeniu sezonu. Dużo się mówi o wysokości tych nagród. Za triumf w europejskich rozgrywkach dostaliście... 50 tysięcy euro. Śmieszna kwota, biorąc pod uwagę inwestycje, których trzeba dokonać, żeby walczyć o najwyższe cele. - Nie ma chyba polskiego klubu, który nie mówiłby głośno o tym, że te środki są nieadekwatne. Żeby w ogóle wystartować w rozgrywkach europejskich, trzeba na dzień dobry zapłacić wpisowe. Co więcej, jeżeli wyjdzie się z grupy, ponownie trzeba wysłać przelew do CEV, aby być dopuszczonym do fazy pucharowej. Jednocześnie gratyfikacje za wygrane mecze i awanse do kolejnych rund są śmiesznie niskie i chyba aż szkoda o nich mówić. Jest to jeden z poważnych problemów europejskiej siatkówki. Zbliżają się wybory i liczymy na to, że coś się w tym zakresie zmieni. Chcielibyśmy, aby CEV potrafił słuchać i stawiał na dialog ze środowiskiem. Szykuje się wielkie pożegnanie. Reprezentant Polski potwierdził odejście Ile musieliście dołożyć do interesu? Pytam o wasze występy w tym sezonie Pucharu CEV. - Musiałbym dokładnie przejrzeć Excela, ale myślę, że cała zabawa kosztowała nas około 60% więcej, niż zyskaliśmy na wygraniu tego pucharu. To duża kwota dla takich klubów, jak nasz. Trzeba było wznieść się wyżyny możliwości finansowych, aby to wszystko pospinać. Rozważaliście bojkot pucharu? - Tutaj wracamy do moich słów o dialogu z CEV, którego nie ma. My możemy prężyć muskuły, bojkotować rozgrywki, ale ostatecznie to zaszkodzi przede wszystkim polskiej siatkówce. Bodaj dwa lata temu Resovia nie przystąpiła do europejskich pucharów, a my z tego tytułu nie mieliśmy w tym sezonie odpowiedniej liczby punktów, aby uzyskać kwalifikację do Pucharu CEV. Wspomniał pan jednym zdaniem o wyborach na prezydenta CEV. Polska ma swojego kandydata - to Leszek Leo Wencel. - Trzymamy kciuki za polskiego kandydata. Myślę, że również kilka innych federacji bardzo liczy na gruntowne zmiany i wesprze pana Wencla. Polska od wielu lat jest krajem, który organizuje jedne z najlepszych imprez siatkarskich na świecie, który wprowadza nowinki technologiczne do tej dyscypliny, który transmituje - za sprawą Polsatu Sport - mecze najlepiej, jak tylko się da. Pomimo tego jesteśmy przez FIVB i CEV traktowani trochę jak trzeci świat. ZAKSA w kryzysie, a tu takie słowa. Rywal nie może bez nich żyć? Dlaczego? - Nie potrafię tego wyjaśnić. Może jeszcze zbyt krótko funkcjonuję w środowisku zarządzającym klubami siatkarskimi. Trzeba chyba pytać kogoś, kto ma większe doświadczenie. Wróćmy więc do Projektu Warszawa. Klub jest powiązany właścicielsko z Ukrainą, więc chcę zapytać, jak trudno jest funkcjonować przez ponad dwa lata w obliczu toczącej się za naszą wschodnią granicą wojny. - Ma pan rację, że inicjacja i zainteresowanie klubem płyną z Ukrainy, natomiast my mamy kapitał polski. Natomiast wracając do pytania: kiedy ponad dwa lata temu wybuchła wojna, bardzo się baliśmy. To mogło po raz kolejny sprowadzić czarne chmury nad warszawską siatkówkę, których w przeszłości przecież nie brakowało. Cieszymy się, że nam zaufano, że uwierzono w zasadność finansowania klubu. Dzięki temu mogliśmy kontynuować funkcjonowanie. Jednocześnie cały czas szukamy nowych partnerów, aby poszerzać nasz portfel sponsorski i - kolokwialnie mówiąc - ulżyć trochę naszemu właścicielowi. Czy toczą się też rozmowy w sprawie sponsora tytularnego? - Tak, rozmawiamy na ten temat. Liczymy, że niebawem negocjacje się zintensyfikują, ale czeka nas jeszcze trochę pracy w tym zakresie. Tak czy inaczej byłbym za tym, aby nawet przy pojawieniu się sponsora tytularnego słowo "Projekt" pozostało w nazwie klubu. Chcemy budować świadomość naszej marki, nie mieszać kibicom w głowach kolejnymi drastycznymi zmianami. Taka jest moja wizja, natomiast to wszystko będzie dyskutowane w szerszym gronie. Przykład Grupa Azoty Chemika Police sprawia, że wykluczacie państwo mariaż ze Spółkami Skarbu Państwa? - Niczego nie wykluczamy. Mam w pamięci problemy z siatkówką w Warszawie, wielokrotnie było to - przepraszam za określenie - szuranie brzuchem po dnie. Wiele pracy kosztowało nas dojście do takiego miejsca, w którym znajdujemy się dzisiaj. Jesteśmy otwarci na wszystkie firmy, które chcą promować się przy naszym klubie. Historyczny triumf polskich siatkarzy. Szał na trybunach, Niemcy nie mieli szans Wierzy pan, że będziecie w przewidywalnej przyszłości w stanie zapełniać co dwa tygodnie Torwar? Na razie gracie w tej hali tylko najważniejsze mecze. - Może się tak wydawać, natomiast nie mieliśmy szansy w pełni tego zweryfikować. Torwar to jedyny obiekt, w którym mogą odbywać się zarówno wydarzenia sportowe, jak i kulturalne, więc kalendarz jest niezwykle napięty, dodatkowo zrolowany jeszcze po pandemii. My polujemy na terminy na Torwarze, natomiast nigdy nie jest to łatwe. Stąd często korzystamy z Areny Ursynów, na której także na co dzień trenujemy. Wierzymy jednak, że kiedy powstanie nowa hala na Skrze, będziemy mogli przenieść się tam na stałe. Jesteście gotowi organizacyjnie na sukces pokroju mistrzostwa Polski? - Nie zakładam nam medali na szyję, ale dotychczasowy przebieg sezonu pokazuje, że jesteśmy jednym z kandydatów do zdobycia mistrzowskiego tytułu i nie boję się mówić o tym głośno. PlusLiga to niezwykle wymagające rozgrywki i aby odnosić tutaj sukcesy, trzeba być odpowiednio przygotowanym. My jesteśmy i będziemy walczyć do końca. Rozmawiał Jakub Żelepień, Interia