Polskie siatkarki wróciły na turniej olimpijski po 16 latach. Po raz ostatni wystąpiły w Pekinie i odpadły tam już po fazie grupowej. W Paryżu poszło im lepiej - awansowały do ćwierćfinału, do tego w dobrym stylu. Na tym etapie wpadły jednak na niezwykle wymagające rywalki ze Stanów Zjednoczonych. Amerykanki wysoko zawiesiły poprzeczkę, grały bardzo odważnie, w ataku i na zagrywce, a Polki pozwoliły stłamsić się rywalkom. Od samego początku przeciwniczki narzuciły swój styl, a nasze kadrowiczki nie potrafiły odpowiedzieć choćby trudniejszą zagrywką. Dopiero pod koniec seta gra się wyrównała. Amerykanki nie roztrwoniły jednak swojej przewagi. Polki rozgoryczone po porażce z USA. "Boli serce, że w takim stylu" Druga partia to już zdecydowana dominacja mistrzyń olimpijskich, które zaczęły seta od prowadzenia 5:0 i 9:4. Polki nie miały pomysłu na skruszenie amerykańskiego muru, w ataku skończyły tylko siedem piłek i dodały pięć skutecznych bloków. Rywalki wygrały 25:14. Promyk nadziei pojawił się na początku trzeciego seta, kiedy to Polki wygrały cztery pierwsze akcje, a Kiraly szybko poprosił o czas. Przewaga podopiecznych Stefano Lavariniego wynosiła pięć "oczek" (11:5), lecz wówczas do głosu doszły rywalki. Skończyło się na 25:20. Stany Zjednoczone awansowały do półfinału, a Polska pożegnała się z turniejem. Siatkówka: Polskie siatkarki wróciły do kraju Mniej więcej dobę po porażce część naszych siatkarek wyruszyła w drogę powrotną do kraju. Do samolotu, który planowano o 19:45 miał wylecieć z Paryża do Warszawy, wsiadły Natalia Mędrzyk, Agnieszka Korneluk, Joanna Wołosz, Magdalena Stysiak i Malwina Smarzek. Kiedy odebrały swoje bagaże i przeszły przez terminal, ich oczom ukazała się niewielka grupka kibiców czekających na ich powrót. Fanów byłoby bez wątpienia więcej, gdyby zawodniczki nie wyszły innym wyjściem, niż pierwotnie planowano. Pasażerowie lotu z Paryża mieli pojawić się w strefie numer 2 i tam też ustawili się sympatycy oraz dziennikarze. Zupełnym przypadkiem, od innych podróżnych, dowiedzieliśmy się, że reprezentantki poszły jednak do strefy numer 1. Kiedy tam dotarliśmy, okazało się, że siatkarki nie będą udzielać wywiadów. Jak poinformowała odpowiedzialna za relacje z mediami pracownica lotniska - zawodniczki przebywały w porcie lotnicznym prywatnie i "nie miały obowiązku rozmawiać z dziennikarzami". W czwartek około 13 w Warszawie spodziewana jest reszta drużyny wraz ze sztabem trenerskim. Z Lotniska Chopina w Warszawie Jakub Żelepień, Interia