Po światowym czempionacie w Japonii Argentyńczyk został bohaterem narodowym. Słychać było nawet apele o przyznanie Lozano honorowego obywatelstwa. Czy stać nas na odejście człowieka, który stał się niemal ikoną polskiej siatkówki? Lozano odmienił polskich siatkarzy. To dopiero pod jego wodzą "wiecznie utalentowani" zaczęli spełniać pokładane w nich nadzieję. To on pokazał drogę na siatkarski szczyt i konsekwentnie nią podąża, a razem z nim jego podopieczni. Postęp widać gołym okiem. A najlepiej odzwierciedla to ranking Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB). Kiedy Argentyńczyk obejmował polską kadrę byliśmy na dziewiątym miejscu. Teraz Polacy ustępują tylko fantastycznej Brazylii. Za nami są siatkarskie potęgi: Włochy, Rosja, czy Serbia. Lozano otrzymał od Polskiego Związku Piłki Siatkowej premię za wicemistrzostwo świata. Szkoda jednak, że działacze siatkarskiej centrali nie poszli krok dalej i nie rozpoczęli już tedy rozmów w sprawie przedłużenia, obowiązującego do igrzysk w Pekinie, kontraktu. Lozano ma o to żal do działaczy polskiej federacji, czego dał wyraz w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego". Źle się stało, że Argentyńczyk poprzez media rozmawia o swojej umowie. Działacze PZPS jednak wyraźnie zaspali. Zwłaszcza że, jak mówi prezes Mirosław Przedpełski, praca Lozano jest wysoko oceniana i polska federacja chce, żeby Argentyńczyk pracował w Polsce do 2010, a nawet do 2012 roku. Chętnych na zatrudnienie selekcjonera biało-czerwonych nie brakuje i Lozano wcale nie musi blefować w tej kwestii. Przed objęciem polskiej kadry był znanym szkoleniowcem, a po medalu w Japonii jego notowania na pewno poszły w górę. Tym bardziej warto zatrzymać Lozano w Polsce. Polska siatkówka już wiele zyskała za jego kadencji, a może zyskać jeszcze więcej. Nie tylko medale ważnych imprez, ale cały system, który pozwoli na długie lata zagościć w światowej czołówce. Tej szansy nie można zmarnować.