Ten sezon PlusLigi jest wyjątkowo trudny dla zespołów z mniejszym budżetem i możliwościami. W kolejnym w elicie pozostanie tylko 14 drużyn, dlatego spadną aż trzy. W gronie zespołów walczących o utrzymanie jest GKS Katowice. Drużyna prowadzona przez Grzegorza Słabego coraz bardziej rozpaczliwie szuka punktów, ale w Częstochowie ich nie znalazła. Siatkarze Norwida w ubiegłym tygodniu zanotowali ważne zwycięstwo, pokonując na wyjeździe Asseco Resovię. W rywalizacji z GKS-em byli faworytem, ale musieli sobie radzić bez podstawowego libero Mateusza Masłowskiego, który nadal czeka na powrót do gry po kontuzji. W pierwszej partii udźwignęli jednak rolę faworyta. Szybko uciekli na trzy punkty, choć z czasem set się wyrównał. Najwięcej w ataku dał od siebie Bartłomiej Lipiński. Atakujący Patrik Indra pomógł natomiast w obronie, gdzie podbił aż pięć piłek. Na kilka minut inicjatywę i prowadzenie przejęli jednak goście, którzy prowadzili nawet 16:14. Ale wtedy trzy punkty z rzędu zdobyli częstochowianie. Lepiej rozegrali też końcówkę, korzystając z ustawienia przy zagrywkach Indry - wygrali 25:21. Bartosz Kwolek mógł odmienić losy meczu. Ale nawet on nie dał rady, niespodzianka w Gdańsku PlusLiga. GKS Katowice zaskoczył gospodarzy, szybka riposta W drugim secie katowiczanie od początku prezentowali się lepiej. Skutecznością imponował Bartosz Gomułka, a tym razem miał też wsparcie z lewego skrzydła. Od początku drugiej partii w szóstce GKS-u był bowiem Jewgienij Kisiluk. Goście utrzymywali dwa, trzy punkty przewagi. Stracili ją przy stanie 16:16, kiedy do remisu po kontrataku doprowadził Milad Ebadipour. A w kolejnej akcji as serwisowy Quinna Isaacsona dał Norwidowi prowadzenie. Goście jeszcze jednak odpowiedzieli. Prowadzili 23:21, znów jednak wypuścili przewagę z rąk. A kiedy częstochowianie zablokowali atak Gomułki, to oni mieli piłkę setową. Wykorzystali drugą, ponownie pomogła zagrywka Isaacsona i wygrali 26:24. Nadzieje na punkty GKS-u w Częstochowie zaczęły więc się ulatniać. Tym bardziej że Norwid dość szybko zbudował sobie trzypunktową przewagę. Katowiczanie próbowali nękać zagrywką Bartosza Makosia, który zastępował Masłowskiego, ale libero prezentował solidny poziom. Mimo to po błędzie Ebadipoura w ataku był remis 12:12. Kiedy w ataku pomylili się goście, Norwid prowadził 17:15. Słaby poprosił o przerwę, a po niej GKS zdobył cztery punkty z rzędu. Tym razem nie dał już sobie wydrzeć prowadzenia, zwyciężył 25:21. I dynamika meczu się zmieniła. Katowiczanie objęli prowadzenie w czwartej partii, i to pokaźne - 9:5. Trener Norwida Cezar Silva ściągnął z boiska Lipińskiego, którego zastąpił Damian Kogut. GKS znacznie poprawił z kolei grę w bloku. Częstochowianie krok po kroku odrabiali jednak straty. I w końcu doprowadzili do remisu 15:15 przy zagrywkach Indry, który pracował na nagrodę dla MVP spotkania. Czech po chwili dał gospodarzom prowadzenie. Dobra gra katowiczan w tym secie zupełnie się posypała, po chwili Norwid miał cztery punkty zapasu. Częstochowianie wygrali 25:21 i cały mecz 3:1. Polski siatkarz podbija mocną ligę. W końcu doczeka się powołania od Grbicia?