To niezwykle ważne w kontekście walki Polski na kolejnych etapach, zwłaszcza o igrzyska olimpijskie. Przed Polską otwiera się szansa powalczyć o to, co jeszcze nie tak dawno wydawało się nieosiągalne, łącznie z awansem olimpijskim. Wszystko dzięki występowi Polek w Lidze Narodów, w którym doszły one do Final 8 i ostatecznie zdobyły w Arlington w Teksasie trzecie miejsce. To pierwszy medal kobiecej siatkówki w Polsce na imprezie światowej od 55 lat, zatem bardzo duża rzecz. Polskie siatkarki od lat walczą o to, by wyjść z cienia mężczyzn. Dotąd zawsze przegrywały Do tej pory Polski zdobywały laury na mistrzostwach Europy, ale na turniejach światowych z udziałem liczących się w tym sporcie ekip pozaeuropejskich ostatni raz miały medal na igrzyskach w Meksyku w 1968 roku (brązowy). Już to pokazuje skalę sukcesu Polski w Arlington, ale nie tylko to. Istotne były także obrazki, które widzieliśmy bezpośrednio po wygranym 3:2 meczu ze Stanami Zjednoczonymi, który dał biało-czerwonym trzecie miejsce. Siatkarki cieszyły się niewyobrażalnie, traktując zdobycie brązowego medalu jak gdyby wygrały złoto. Dla nich to właśnie ta skala sukcesu, która przesuwa Polskę do grona zespołów ze światowej czołówki także pod względem mentalnym. Liga Narodów zbudowała polski zespół siatkarek Polskie siatkarki urosły mentalnie na naszych oczach i to jest jeden z największych zysków Ligi Narodów, równie wielki jak awans punktowy w rankingu. Polki przekonały się, że są w stanie wygrywać z najlepszymi. Mimo porażki w półfinale z Chinami aż 0:3 mają przecież w pamięci, że ograły wcześniej Chinki gładko do zera i to na ich terenie w Hongkongu. Chinki występują bez kilku zawodniczek, które znamy z poprzednich światowych imprez, w tym rozgrywającej Zhu Ting. Ta zawodniczka jednak, podobnie jak i pozostałe, raczej do chińskiej drużyny nie wrócą. Chiny po złocie igrzysk w Rio de Janeiro w 2016 roku wpadły w kryzys, zawaliły mistrzostwa świata, zawaliły igrzyska w Tokio. Trwa przebudowa zespołu, co widać było także w Lidze Narodów. Tu chińska ekipa przegrała z Polkami w Hongkongu, przegrała także finał z Turcją. Polska to największa rewelacja roku. Zrobiła gigantyczny postęp Polki wygrały także ze Stanami Zjednoczonymi. Co więcej, wygrały z nimi na ich terenie w Arlinton, przy amerykańskiej widowni. Ten blok Agnieszki Korneluk (dawniej Kąkolewskiej), który zatrzymał USA na koniec meczu o trzecie miejsce, miał pewne symboliczne znaczenie. Pokazał, że Polska jest w stanie nawiązywać walkę z potęgami do końca i utrzymać się w meczu, który w ostatniej fazie tie-breaka wymykał się jej z rąk. W pokonanym polu pozostała też Brazylia, która - jako wicemistrz olimpijski - grała w Lidze Narodów najsilniejszym składzie, a także Serbia czy Włochy, które takowych najsilniejszych składów nie wystawiły. Każdy traktuje Ligę Narodów jak uważa, akurat Polska potraktowała ją jako wielką szansę. I wykorzystała ją. A przecież także biało-czerwone nie grały w najsilniejszym składzie. Zabrakło Joanny Wołosz, jednej z najlepszych rozgrywających świata, a także naszej mocnej atakującej Malwiny Smarzek. Po ich dojściu do zespołu jego wartość może jeszcze wzrosnąć.