Polska straciła wielki talent. Śpiewa dwa hymny, Włosi przyjęli go z otwartymi ramionami
Przy okazji mistrzostw świata w siatkówce głośno zrobiło się o Kamilu Rychlickim. Chociaż rodzice atakującego są Polakami, zawodnik reprezentuje barwy Włoch. To nie jedyny wielki talent, który "straciła" Polska. Michał Łasko również wybrał grę dla Italii, choć jego ojciec - Lech był członkiem legendarnej drużyny Huberta Wagnera. Dlaczego zatem syn nie bronił biało-czerwonych barw?

Historia Kamila Rychlickiego, która wcześniej nie była znana szerzej, wywołała niemałe poruszenie wśród opinii publicznej w Polsce. W końcu sytuacje, w których utalentowany sportowiec wybiera reprezentowanie innej nacji, niemal zawsze polaryzują.
Atakujący reprezentacji Italii, chociaż jego rodzice są Polakami, nie otrzymał konkretnej propozycji do reprezentowania biało-czerwonych barw. Jak ujawnił w trakcie jednego z wywiadów, dyskutował na ten temat z Vitalem Heynenem. Nie doczekał się on rozwinięcia.
Gwiazdor kadry Grbicia nie pozostawił złudzeń. To dlatego doszło do rozstania. A teraz wielki powrót
- Kiedyś odbyłem rozmowę z Vitalem Heynenem. Była to krótka dyskusja. Czekałem na telefon zwrotny, ale on nigdy nie nastąpił - ujawnił. Dlatego też zdecydował się reprezentować Włochy - to w tym kraju spędził większość życia.
Nie tylko Kamil Rychlicki. Michał Łasko także wybrał grę dla Włochów
Bardzo podobnie wyglądała historia Michała Łasko - innego uznanego siatkarza, który pomimo posiadania podwójnego obywatelstwa, nie zdecydował się na występy dla Biało-Czerwonych.
Michał jest synem legendarnego już Lecha Łasko - w 1976 roku sięgnął on z Polską na igrzyskach w Montrealu po złoty medal. Aż czterokrotnie zdobywał z drużyną narodową wicemistrzostwo Europy. Do gabloty z trofeami dołożył również puchary wywalczone w siatkówce klubowej. Największe sukcesy celebrował w barwach Gwardii Wrocław - trzy mistrzostwa Polski, a do tego dwa wicemistrzostwa. Drogą ojca podążył jego syn Michał. Tyle że zdecydował się reprezentować inne barwy.
Trenerzy błyskawicznie poznali się na talencie Michała Łasko. Zanim Polacy zdążyli się obejrzeć, otrzymał on powołanie do reprezentacji Włoch, które przyjął. W końcu większość życia spędził właśnie w Italii.
Mój dom jest z pewnością w Italii. W Polsce żyłem krótko. Nie wiem praktycznie nic o historii kraju. Ale przynajmniej mówię po polsku
Z Włochami sięgnął po wiele sukcesów. Śpiewa także polski hymn
W 2005 roku został włączony do reprezentacji, z którą od razu osiągnął wielki sukces. Włosi w półfinale pokonali 3:2 Serbię i Czarnogórę, a w finale czekali na nich pretendenci do tytułu - Rosjanie. Po niesamowitej 5-setowej walce górą była reprezentacja Włoch. Zgarnęła wówczas szósty już w historii tytuł mistrzów Europy.
- Co w tym dziwnego, że śpiewam dwa hymny, w końcu znam słowa obu pieśni. Zresztą muszę znać, bo tata by się wkurzył - śmiał się w rozmowie z "Super Expressem" w 2012 roku utalentowany siatkarz.
Jak podkreślił w jednym z wywiadów, mimo wszystko nigdy nie było mu blisko do reprezentowania Polski na arenie międzynarosowej.
Nikt nigdy mnie się nie zapytał, czy chcę grać dla reprezentacji Polski. Tak naprawdę nigdy nie było momentu, gdzie miałem okazję czy szansę grać w biało-czerwonej koszulce. Jako junior występowałem w młodzieżowych kadrach Włoch, a później dostałem powołanie do seniorów. Rzeczy podążały naturalnym torem.
Można stwierdzić, że ciągnęło go mimo wszystko do ojczyzny rodziców, bo w 2011 roku podpisał kontrakt z Jastrzębskim Węglem. W przeciągu czterech sezonów Michał Łasko dwa razy odbierał brązowy medal mistrzostw Polski. Otarł się także o triumf w Lidze Mistrzów - został najlepiej punktującym zawodnikiem Final Four.
Bogatą i długą karierę Łasko zdecydował się zakończyć w 2019 roku. Ostatnim klubem na jego drodze była Roma Volley. W pamięci kibiców z pewnością zapisał się przede wszystkim z niesamowitej współpracy z innym siatkarzem, który urodził się poza granicami Italii, a reprezentował jej barwy - Ivanem Zaytsevem.













