Olgierd.Kwiatkowski, sport.interia.pl.: Mam wrażenie, że pani idealnie odnalazła się w nowej rzeczywistości po zakończeniu kariery sportowej. Jest pani komentatorką siatkówki w Polsacie, ale także - z czego mało ludzi sobie zdaje sprawę - osobą odpowiedzialną za działanie systemu ADAMS w Polskiej Agencji Antydopingowej? Joanna Kaczor-Bednarska, była siatkarka, brązowa medalistka ME w 2009 roku, olimpijka z Pekinu, obecnie pracownik Polskiej Agencji Antydopingowej i komentatorka w Polsacie Sport: Po zakończeniu kariery przez kilka miesięcy zastanawiałam się, co dalej robić. Powiedziałam sobie, że cały czas chciałabym być związana ze sportem. Przeglądając różne oferty pracy zgłosiłam się do Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA). Zostałam zaproszona na rozmowę z dyrektorem dr. Michałem Rynkowskim. Stwierdziłam, że jest to miejsce dla mnie. Jest pani również nadal komentatorką siatkówki w Polsacie Sport. - To zupełnie inna strona medalu. Ale zaczynając pracę w POLADA i Polsacie nie wiedziałam, że to idealne miejsca dla mnie. Bardzo dobrze się czuję i jako urzędnik i jako komentatorka. Czy do POLAD-y przyszła pani ze względu na szczególne zainteresowania sprawami dopingowymi? - Kończyłam studia za granicą, w Stanach Zjednoczonych na kierunku socjologia ze specjalizacją statystyka. Cały czas interesowało mnie to jak ze statystycznego punktu widzenia wygląda sprawa przewinień dopingowych sportowców. Nieprzypadkowo wybrałam więc tę instytucję. Zajmuje się pani bardzo ważną dla sportowców dziedziną dopingową - systemem ADAMS. Każdy zarejestrowany w systemie zawodnik musi podać dane pobytowe, tak żeby kontrolerzy mogli w każdej chwili przeprowadzić badanie. Czy to jednak nie ogranicza wolności, nawet pewnego rodzaju intymności życia sportowców? - Jesteśmy objęci klauzulą poufności. Nigdy nie zdradzimy nikomu miejsca pobytu sportowców. Te dane interesują nas tylko z punktu widzenia kontroli. Poza tym trudno jest zapamiętać dane pobytowe 180 osób zarejestrowanych w naszym systemie. W Departamencie Kontroli Antydopingowej planowane są kontrole w oparciu o konkretny plan i dane w systemie ADAMS. Zawsze wiemy kogo i dlaczego kontrolujemy w danym momencie. Czy możecie sprawdzić sportowca jeżeli on je obiad z partnerką albo rodziną w restauracji? - Jeżeli ktoś poda jako lokalizację restaurację to może oczekiwać, że tam zjawi się kontroler. Wszystko robimy na podstawie informacji podanych przez zawodników. Co więcej, na przykład jeżeli ktoś poda, że okienko do możliwych badań jest dostępne podczas jego własnej ceremonii ślubnej w kościele, to trzeba się liczyć, że kontroler może pojawić się podczas tej uroczystości. Polscy sportowcy się pani boją? - Nie do końca wiedzą kim jestem. Myślę, że jakby wyszukali w Internecie, to wtedy by mnie skojarzyli, może też wtedy kiedy otrzymują wiadomość ode mnie. Tylko otrzymanie ode mnie wiadomości nie wiąże się z czymś na co czekają. Włączenie do grupy zarejestrowanych zawodników jest związane z obowiązkiem, który "wisi nad głową" zawodnika codziennie, czyli podaniem miejscem swojego pobytu. Raczej czekają na informację, która wyłącza ich z zarejestrowanej grupy. W każdym razie dla tych zarejestrowanych jestem dostępna 24 godziny na dobę. Zdaję sobie sprawę, że mogą pojawić się problemy techniczne kiedy jesteśmy na drugim końcu świata. Warto dać nam sygnał zawsze, kiedy dzieje się coś nietypowego w działaniu aplikacji czy systemu. To chyba mocno angażująca praca? - Bardzo interesująca, niezwykle dynamiczna. Kiedy przychodzę codziennie do pracy nie wiem, co mnie czeka. Mnóstwo telefonów przyjmuję, mnóstwo telefonów wykonuję. Nawet kiedy jestem na urlopie ten telefon jest ze mną. Ale jestem po to, aby rozwiać wszelkie wątpliwości związane z systemem Adams i danymi pobytowymi. A nasi sportowcy rozumieją ten system? - Są wpadki, prowadzimy szkolenia, zapraszamy na nie sportowców, którzy są wprowadzeni do zarejestrowanej grupy zawodniczej. Zapraszamy ludzi ze związków sportowych, żeby mieli wiedzę na ten temat. Staramy się pomagać jak tylko jest to możliwe. Bardzo głośnym ostatnim przypadkiem naruszenia przepisów systemu ADAMS jest sprawa Natalii Maliszewskiej. Przez to nasza czołowa łyżwiarka, uprawiająca short track została zawieszona. - Najpierw popełniła dwa błędy związane z wprowadzeniem danych pobytowych. Za pierwszym razem była na zawodach, za drugim na zgrupowaniu zagranicznym. Za trzecim razem nie było jej na miejscu w tzw. okienku jednogodzinnym. Kontrolerzy nie mogli przeprowadzić kontroli dopingowej we wpisanym przez zawodniczkę czasie, w którym miała przebywać w danym miejscu. Grozi jej kara - do maksymalnie dwóch lat dyskwalifikacji, ale oczywiście ostateczne zawieszenie może zostać skrócone. Czekamy w tej sprawie na rozstrzygnięcie. Trzeba jednak podkreślić, że zasady gry dla wszystkich są jednakowe, i nieważne jak się ktoś nazywa. Zasady to zasady. Natalia Maliszewska zawieszona. Czołowi polscy zawodnicy na krawędzi Jak ten przykład podziałał na innych? - Mam wrażenie, że wpłynął na liczbę błędów w kolejnym kwartale - jest ich dużo mniej. Ten przykład podziałał mobilizująco na innych. Jest pani byłą siatkarką, a przeżywamy gorący okres w tym sporcie. Siatkarze i siatkarki zagrają na igrzyskach. Siatkarze są faworytami w Paryżu, a siatkarki? Stać je na medal? - Bardzo bym chciała. Mam wrażenie że ta grupa dziewcząt ma moc, wiarę i możliwości sportowe, by stanąć na podium turnieju olimpijskiego w Paryżu. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski