Puchar Challenge to najmniej prestiżowe europejskie trofeum, ale gabloty polskich klubów się pod nim nie uginają. Do tej pory tylko jeden polski zespół ma je w swojej kolekcji - to AZS Częstochowa. W 2012 r. pokonał w finale AZS Politechnikę Warszawską, czyli drużynę, której następcą jest Projekt. W Politechnice występował wówczas Damian Wojtaszek, obecny libero drużyny z Warszawy. Pozostali zawodnicy Projektu tak blisko tego pucharu jeszcze nie byli. "Skupiamy się na tym, by zdobyć pierwsze trofeum w tym sezonie dla Warszawy. Bardzo prestiżowe dla nas wszystkich. Z tego, co wiem, chyba nikt z nas nie ma takiego trofeum w kolekcji" - zaznacza Andrzej Wrona, kapitan zespołu. 12 lat temu częstochowianie zdobyli Puchar Challenge dopiero po dodatkowym, tzw. złotym secie, wygranym 18:16. Tym razem polscy siatkarze woleliby takiego thrillera uniknąć. Zaskakująca wpadka faworyta w PlusLidze. Weteran nie do zatrzymania Projekt Warszawa powalczy o dwa puchary. Dwie szanse już we Włoszech Po pierwszym spotkaniu na Torwarze to oni są bowiem są zdecydowanie bliżej triumfu. Przed własną publicznością pewnie ograli Vero Volley Monza 3:1. Dzięki takiej zaliczce mają dwie szanse na trofeum. Wzniosą puchar, jeśli wygrają we Włoszech co najmniej dwa sety w podstawowym czasie gry. Jeśli to się nie uda i przegrają 1:3 lub 0:3, zostanie rozegrany "złoty set" na zasadach tie-breaka. Jego drużyna w weekend odpoczywała i mogła skupić się na rywalizacji o dwa puchary. Po powrocie z Włoch czeka ją bowiem walka w Krakowie o TAURON Puchar Polski. Monza, aktualnie szósty zespół włoskiej SuperLegi, takiego komfortu nie miała. Faza zasadnicza ligi właśnie finiszuje, w sobotę rywale Projektu w przedostatniej kolejce pokonali 3:1 zespół z Padwy. 22 punkty dla Monzy zdobył przyjmujący Eric Loeppky. Olbrzymi pech polskiego siatkarza. Jest komunikat, nie ma dobrych wieści Nagrodą przejście do historii. Pieniądze wzbudzają politowanie Właśnie dobra dyspozycja skrzydłowych i mocna zagrywka mają być tym, czym Włosi mogą zagrozić polskiej drużynie. Tyle że Projekt stać na to samo, a może i jeszcze więcej. W pierwszym meczu podopieczni trenera Piotra Grabana pokonali Monzę, choć grać nie mógł ich podstawowy atakujący Bartłomiej Bołądź, który walczył z chorobą. Reprezentant Polski poleciał jednak z drużyną do Włoch. "Można się spodziewać mocnej wojny na wyniszczenie, może lekkich spięć. Myślę, że ładunek emocjonalny będzie fajny. Oni są bardziej przyparci do muru, więc będą robić, co w ich mocy, by zagrać lepiej niż w Warszawie i przechylić szalę. Będziemy się bić" - zapowiada Jan Firlej. Stawką jest prestiż i dołączenie do AZS-u Częstochowa, Płomienia Milowice oraz Grupy Azoty ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle, czyli jedynych polskich zespołów, które triumfowały w rozgrywanych do dziś europejskich pucharach. Oprócz tego na finalistów czeka nagroda finansowa. Jej wysokość wzbudza jednak co najwyżej politowanie. Zwycięzca Pucharu Challenge otrzyma 50 tysięcy euro, pokonany w finale 30 tysięcy. Biorąc pod uwagę, że Projekt w drodze do finału musiał grać na wyjazdach w Słowenii, Francji, Rumunii i Finlandii, ta kwota może nie wystarczyć nawet na pokrycie kosztów przelotów i zakwaterowania przed meczami. Początek spotkania Vero Volley Monza - Projekt Warszawa dziś o godz. 20. Transmisja w Polsacie Sport Extra, relacja tekstowa "na żywo" w Interii. Ani Wilfredo Leon, ani Aleksander Śliwka. Wielki klub ściąga nowego siatkarza