PGE Projekt w ostatnich spotkaniach PlusLigi nieco zwolnił. Przegrał ze Steam Hemarpol Norwidem Częstochowa, dopiero po tie-breaku pokonał Indykpol AZS Olsztyn. Ale w Lidze Mistrzów jego siatkarze pokazali moc. Zgarnęli komplet punktów nawet bez pomocy Bartłomieja Bołądzia, który miał lekkie problemy ze zdrowiem i nie pojawił się na boisku. Początek spotkania stał pod znakiem bloków PGE Projektu. Jako pierwszy punkt w ten sposób zdobył Jurij Semeniuk. Wkrótce w ślady Ukraińca poszedł atakujący Linus Weber, a także przyjmujący Kevin Tillie. I warszawianie prowadzili już 11:5. Do tego doszła kapitalna dyspozycja gospodarzy w obronie, siatkarze z Belgii popełniali błędy w ataku i przyjęciu. Na dłużej w polu zagrywki pozostał Artur Szalpuk - aż do rezultatu 16:5. Dopiero wtedy skutecznym atakiem przez blok PGE Projektu przebił się Miguel Fornes. Przewaga gospodarzy była jednak miażdżąca. Łącznie zdobyli blokiem dziewięć punktów, rywale nie odpowiedzieli ani jednym. Skończyło się pogromem 25:9 - to najwyżej wygrany set w Lidze Mistrzów od 20 lat. Polskie siatkarki wyratowały się w Lidze Mistrzów. Sytuacja się komplikuje Liga Mistrzów siatkarzy. Koncert PGE Projektu Warszawa, a potem pogoń za rywalami W końcówce pierwszego seta w drużynie Maaseik na boisku pojawił się polski rozgrywający Dawid Pawlun. 23-letni siatkarz ma za sobą epizod w PGE Projekcie, o czym warszawski klub pamiętał, honorując go jeszcze przed początkiem spotkania. Powrotu do stolicy z nową drużyną Pawlun nie będzie jednak wspominał zbyt dobrze. W drugim secie różnica między obiema drużynami nie była już tak ogromna, ale ponownie warszawianie kontrolowali grę. PGE Projekt grał już bez podstawowego libero Damiana Wojtaszka, na boisku pojawił się Jędrzej Gruszczyński. Trener gości Guido Gortzen poprosił o pierwszą przerwę przy stanie 8:4 dla warszawian. Nieźle w ofensywie belgijskiej drużyny spisywał się Francisco Iribarne. To było jednak za mało na PGE Projekt, tym bardziej że warszawianie znaleźli sposób, by zatrzymać go przy siatce. W drugiej części partii kibice w Arenie Ursynów znów obejrzeli spektakularne bloki - najpierw Jakuba Kochanowskiego, później Szalpuka. Zespół ze stolicy wygrał ostatecznie 25:17. W trzeciej partii na tablicy wyników pokazał się rezultat dotąd w tym meczu niewidziany - zespół z Maaseik prowadził 8:6. Goście dobrze radzili sobie w obronie, ale po chwili był remis 10:10. Tyle że rywale jeszcze raz uciekli, prowadzili nawet 14:11 i Piotr Graban, trener PGE Projektu, poprosił o przerwę. Belgowie jeszcze przez kilka minut byli na prowadzeniu, ale punktowy blok Semeniuka zmienił sytuację - to warszawianie wygrywali 19:18. Punkt środkowego z pola zagrywki powiększył ich przewagę do dwóch punktów. Gospodarze nie pozwolili rywalom na przedłużenie spotkania i wygrali 25:21. Seta i cały mecz zakończył atak Webera. W grupie A rywalizują jeszcze drużyny z Niemiec i Słowenii. W ich pierwszym meczu Berlin Recycling Volleys ograł ACH Volley Lublana 3:1. PGE Projekt po wygranej w trzech setach jest więc liderem tabeli. PGE Projekt: Weber, Kochanowski, Tillie, Firlej, Semeniuk, Szalpuk - Wojtaszek (libero) oraz Borkowski, Gruszczyński (libero), Kozłowski, Kowalczyk Greenyard Maaseik: Iribarne, Kessel, Vanker, Cox, Fornes, Saaremaa - Currie (libero) oraz Fafchamps, Sirjakovs, Pawlun, Perin Wilfredo Leon odmienił siatkarską Polskę. Zdradził, co spotyka go na co dzień