Turniej w Paryżu obfituje w spotkania kipiące od emocji. Kibice, którzy wypełnili paryską halę, ponownie obejrzeli taki mecz w półfinale igrzysk. W przeciwieństwie do męskiego półfinału, tym razem na koniec mogli triumfować reprezentanci USA. Amerykanki w ćwierćfinale spisały się świetnie, nie dając większych szans reprezentacji Polski. I spotkanie z Brazylią również rozpoczęły jak z nut - od prowadzenia 5:0. Szybko punkt blokiem zdobyła Chiaka Ogbogu, rywalki nie potrafiły skończyć ataku. Kiedy jednak Brazylijki się odblokowały, przegrywały już tylko 7:8. "Canarinhos" rozpędziły się dzięki zmianom, które zaordynował Ze Roberto. W ataku pomogła Tainara Lemes Santos, doprowadziły do remisu 12:12. Świetnie zaczął funkcjonować brazylijski blok, Brazylia objęła prowadzenie 17:15. Amerykanki szybko skontrowały, prowadziły dwoma punktami, ale zdecydowały dwie akcje od stanu 23:23. W obronie błysnęła Avery Skinner, atak skończyła Kathryn Plummer i to drużyna USA wygrała seta. Amerykanki nie wykorzystały szansy. Kontrowersyjna decyzja arbitra To był dopiero pierwszy set przegrany w Paryżu przez reprezentację Brazylii. Przez fazę grupową przeszła suchą stopą, pokonując 3:0 między innymi Polskę. W ćwierćfinale nie miała problemów z Dominikaną. I w drugiej partii spotkania z USA Brazylia poprawiła swoją grę. Tym razem to jej siatkarki odskoczyły na pięć punktów, prowadząc 13:8. Dobrze funkcjonowała brazylijska zagrywka, a w ofensywie nie do zatrzymania była Ana Cristina. Do końca seta różnica między obiema drużynami jeszcze wzrosła, Brazylijki zwyciężyły 25:18, a ostatni punkt również zdobyła Ana Cristina. Początek trzeciej zmiany to znów zupełna zmiana obrazu meczu. Prowadzenie 7:3 objęła drużyna USA, po drugiej stronie problemy ze skutecznym atakiem miała Gabi Guimaraes, przyjmująca i kapitan "Canarinhos". Różnica wzrosła do sześciu punktów. Ze Roberto znów szukał zmian, ale w jego drużynie cały czas dużym problemem było przyjęcie. Amerykanki wygrały z dużym zapasem, kończąc seta wynikiem 25:15. Początek czwartej partii w końcu dał kibicom w arenie Paris Sud 1 sporo emocji. Gra była wyrównana, wynik oscylował wokół remisu. W końcu prowadzenie 13:10 objęła jednak Brazylia. Trener Amerykanek Karch Kiraly próbował wybić rywalki z rytmu przerwami, ostatecznie jednak jego zespół nie zdołał odrobić strat, choć doprowadził nawet do wyniku 23:24. W końcu skuteczna była Gabi, "Canarinhos" wygrały 25:23. Ostatnia akcja wzbudziła jednak kontrowersje - sędzia Juraj Mokry uznał, że Amerykanka zagrała piłkę po stronie rywalek, z czym nie zgadzała się cała ekipa USA. Wilfredo Leon "stracił głowę" w czasie meczu z USA. Pomogła decyzja Nikoli Grbicia Tie-break o olimpijski finał. Amerykanki świętują Lepiej tie-breaka rozpoczęły zawodniczki z Brazylii. Przy stanie 5:3 Kiraly przerwał grę i uspokajał swoje zawodniczki - zwłaszcza Skinner. To przyniosło efekty, Amerykanki doprowadziły do remisu, a przy zmianie stron prowadziły 8:7. Po chwili przewaga wzrosła do dwóch punktów i to Ze Roberto przerwał grę. Tuż po niej Amerykanki wygrywały już jednak 12:8 i krótki zryw Brazylii nie wystarczył. Drużyna USA pokonała rywalki 15:11 i to ona zagra w finale. Trener Amerykanów wprost o porażce na igrzyskach. "To rozdziera serce"