Reprezentacja Włoch ma na koncie aż sześć medali olimpijskich, ale ani jednego złotego. Historię włoskiej siatkówki ma odmienić drużyna aktualnych mistrzów świata i wicemistrzów Europy. Niewiele jednak brakowało, by te marzenia skończyły się już na ćwierćfinale. Po pasjonującym widowisku Włosi odmienili jednak losy meczu i zagrają o medale. Już początek spotkania był zaskakujący. Jako pierwsi odskoczyli bowiem Japończycy, przy stanie 9:7 dla drużyny z Azji Ferdinando De Giorgi, trener Włochów, poprosił o przerwę. Japończycy naciskali na rywali blokiem, a do tego jeszcze w ataku pomylił się Daniele Lavia, i różnica wzrosła do czterech punktów. Kolejny czas dla De Giorgiego również nie pomógł jednak Włochom. Rywale kapitalnie grali w obronie i zdominowali mistrzów świata. Włoski trener zdecydował się na radykalną decyzję: zmienił rozgrywającego Simone Giannellego. Japończycy nie dali się dogonić, zwyciężyli 25:20. Japonia nie wykorzystała szansy. Zimna krew mistrzów świata W drugiej partii Włosi nie pozwolili już tak bardzo uciec Japończykom. Sami "odpalili" w polu zagrywki, a dzięki interwencjom w obronie - m.in. w wykonaniu Gianellego, który wrócił do szóstki - ich gra była bardziej płynna. Objęli prowadzenie 12:10, a kiedy w kontrataku błysnął Lavia, przewaga wzrosła do trzech punktów. Ale Japończycy wrócili do gry, doprowadzili do remisu - pomogły zagrywki Yukiego Ishikawy. Końcówka była wyrównana, w ataku zaciął się Yuri Romano. I to drużyna z Azji miała piłkę setową. Od razu ją wykorzystała - japoński blok wstrzymał atak Alessandro Michieletto, a kontratak wykończył Ishikawa. Mistrzowie świata stanęli więc nad przepaścią. A przecież ten turniej rozpoczął się dla nich znakomicie. Najpierw zdobyli komplet punktów z doświadczoną i zawsze groźną Brazylią. Wygrana z Egiptem była spodziewana, ale już pokonanie w świetnym stylu Polski, nad którą mieli dużą przewagę, uczyniło z nich jednego z głównych kandydatów do olimpijskiego złota. W trzeciej partii znów od początku Włosi musieli jednak gonić rywali. Japończycy błyskawicznie wykorzystywali szanse na kontrataki. I prowadzili 9:6. Włosi w połowie seta zmniejszyli straty do punktu, ale po chwili rywale prowadzili 18:15. Mistrzowie świata jeszcze raz się jednak zerwali i doprowadzili do remisu 20:20. Japończycy, wicemistrzowie tegorocznej Ligi Narodów, mogli liczyć na niezawodnego Ishikawę, cuda w obronie wyprawiał libero Tomohiro Yamamoto. Siatkarze z Azji mieli trzy piłki meczowe, ale Włosi zachowali zimną krew. Kapitalnie serwował Giannelli, po grze na przewagi mistrzowie świata wygrali 27:25. Włosi byli blisko pożegnania z turniejem. Ale do sensacji nie doszło Podbudowani tak kapitalną końcówką seta Włosi świetnie rozpoczęli czwartą partię. Prowadzili już 12:8, również im pomagały interwencje libero Fabio Balaso. Kiedy jednak Japończycy ponownie zaczęli świetnie serwować, różnica zmalała do punktu. Na boisku znów zaczęły buzować emocje, tempa nie zwalniał Ishikawa, choć trener Japonii Philippe Blain niespodziewanie na chwilę ściągnął go z boiska. Po błędzie w ataku Romano był już remis 19:19. A zagrywka Rana Takahashiego dała nawet Japonii prowadzenie. Włosi błyskawicznie je odzyskali i mieli dwie piłki setowe. Japonia doprowadziła jeszcze do gry na przewagi, ale mistrzowie świata wygrali ją 26:24. O losach meczu zdecydował tie-break. W nim, po kontrataku wykończonym przez Yujiego Nishidę, Japończycy prowadzili 6:4. Włosi mylili się w polu zagrywki, ale po autowym ataku Takahashiego był remis 8:8. Kontratak wykorzystał Michieletto i Włosi prowadzili 11:10. Losy awansu do półfinału rozstrzygnęły się w grze na przewagi. Obie drużyny miały piłki meczowe, Włochom pomógł blok i wygrali 17:15. Włosi w półfinale zagrają z lepszym z pary Francja - Niemcy. Półfinały turnieju olimpijskiego - na swojego przeciwnika czeka też Polska - zostaną rozegrane w środę. Polski siatkarz prawie zalał się łzami. Do akcji wkroczył Nikola Grbić