Indykpol AZS Olsztyn po zmianie trenera coraz mniej przypomina drużynę, która na początku sezonu zbierała cięgi od niemal wszystkich przeciwników. Pod wodzą Marcina Mierzejewskiego olsztynianie potrafią zagrozić nawet rywalom z czołówki, co pokazali w piątek, rozbijając Bogdankę LUK Lublin z Wilfredo Leonem w składzie. Indykpol AZS zaczął też ogrywać niżej notowanych rywali - jak Barkom Każany Lwów, który ugrzązł w strefie spadkowej. Tej samej, w której przez pierwszą część sezonu tkwili olsztynianie. A po wygranej w Tarnowie mają nad nią już pięć punktów zapasu. Po wyrównanym początku, w połowie pierwszego seta trzypunktową przewagę wypracowali sobie siatkarze Mierzejewskiego, kiedy świetną zagrywką popisał się Moritz Karlitzek. Różnica jeszcze wzrosła, gdy w aut huknął Wasyl Tupczij. Przy stanie 18:14 dla gości trener Barkomu Każany Ugis Krastins poprosił więc o przerwę. Jego zespół we wtorek musiał radzić sobie bez przyjmującego Lorenzo Pope'a, którego z gry wykluczyła choroba. Po przerwie na żądanie Krastinsa lwowianie błyskawicznie odrobili straty - remis dał pojedynczy blok Tupczija przy ataku Nicolasa Szerszenia. Zapaść gości była głęboka, bo po chwili w aut zaatakował Jan Hadrava. Końcówka partii była wyrównana, ale olsztynianie się wyratowali - zdecydowała zagrywka Karlitzka, po której gospodarze nie byli w stanie wyprowadzić skutecznej akcji. Andrzej Wrona i spółka musieli zareagować. Mistrz świata znów z nagrodą PlusLiga. Indykpol AZS Olsztyn na dobrych torach, Barkom Każany Lwów przeciwnie Drugi set to piorunujący początek Barkomu Każany. Przy zagrywkach Tupczija wygrali cztery pierwsze akcje i rywale od pierwszych minut musieli ich gonić. To udało się dość szybko, bo po bloku Szymona Jakubiszaka był remis 7:7. Tyle że lwowianie jeszcze raz odskoczyli przy stanie 15:12, kiedy szyki gościom mieszały zagrywki Estończyka Marta Tammearu. Indykpol AZS jeszcze raz wyrównał, a set ponownie rozstrzygnął się w samej końcówce. Tammearu nie poradził sobie z zagrywką Hadravy, piłka wróciła na stronę olsztynian, a akcję wykończył Karlitzek - jego drużyna wygrała 25:23. Początek trzeciego seta nie mógł zadowolić kibiców. Siatkarze obu drużyn popełniali błąd za błędem. Dość powiedzieć, że z pierwszych dziesięciu akcji aż sześć kończyło się pomyłkami zawodników. Zwłaszcza w polu zagrywki - notorycznie serwisy psuli goście. Nadrabiali to blokiem, w którym dobrze radził sobie Szerszeń. Żadna z drużyn nie zbudowała sobie większej przewagi. Udało się to dopiero gospodarzom, którzy w drugiej części seta odskoczyli na trzy punkty. Siatkarze zrehabilitowali się przed kibicami, pokazując kilka długich akcji z efektownymi obronami. Tym razem Ukraińcy nie dali się już ograć w końcówce, wygraną 25:21 przypieczętowali blokiem. W trzecim secie olsztynianie oddali Barkomowi aż 12 punktów po własnych błędach. W takich warunkach wygrać się po prostu nie dało. Kolejna partia w wykonaniu Indykpolu AZS rozpoczęła się więc tak, by nie trzeba było denerwować się do ostatnich akcji. Goście szybko zbudowali sobie aż pięciopunktową przewagę. Skuteczny w ataku był Jakubiszak, który otrzymywał sporo piłek w ofensywie. Do tego świetnie funkcjonował olsztyński blok. Lwowianom nie pomagali kolejni rezerwowi, problemy ze zdrowiem miał Tupczij. To był jednostronny set zakończony zwycięstwem Indykpolu AZS 25:17. Olsztynianie oddalają się od strefy spadkowej, Barkom pozostaje na przedostatnim miejscu w tabeli. Tutaj siatkarzom płaci się najwięcej. Kosmiczne pieniądze, a poziom nie najwyższy