Obrońcy mistrzowskiego tytułu potwierdzili, że mają bardzo mocny skład i na dzień dzisiejszy nie ma mocnych na Skrę. Bełchatowianie odprawili z kwitkiem wszystkich głównych faworytów rozgrywek: PZU AZS Olsztyn, Wkręt-Met Domex AZS Częstochowa i Jastrzębski Węgiel. O sile Skry świadczy to, że w tych trzech spotkaniach Mariusz Wlazły i spółka stracili zaledwie seta. Słowa uznania należą się mistrzom Polski ponieważ rywalizują na dwóch frontach (PLS i Liga Mistrzów) i na obu spisują się znakomicie. O tym, że nie jest to łatwe przekonał się w zeszłym sezonie Jastrzębski Węgiel. Bełchatowianie mają obecnie sytuację komfortową. Przynajmniej jeśli chodzi o PLS. Teraz czekają Skrę mecze z teoretycznie łatwiejszymi rywalami. Trener Ireneusz Mazur może więc dać szansę zmiennikom, a główne siły rzucić na Ligę Mistrzów. W miniony weekend sypnęło nam niespodziankami. Pierwsze punkty w obecnym sezonie zdobyły Polska Energia Sosnowiec i Joker Piła. Obie drużyny wygrały z wyżej notowanymi rywalami (odpowiednio Politechnika Warszawa i Resovia) i za to należą się brawa. Nadspodziewanie dobrze radzi sobie Mostostal Azoty Kędzierzyn Koźle, o czym świadczy pozycja wicelidera po 4 rundach. Tego chyba nie spodziewali się najwięksi optymiści. Plusy Marcin Nowak (PZU AZS Olsztyn) "Bombardier kolejki" na taki tytuł zasłużył Marcin Nowak po akademickich derbach. Najwyższy polski siatkarz (215 cm) zapisał na swoim koncie siedem asów serwisowych czyli piłka lądowała bezpośrednio w boisku. Wiele razy przyjmujący częstochowskiego zespołu posyłali piłkę bezpośrednio w trybuny po atomowych zagrywkach Nowaka, a to już nie jest liczone jako as.. Blady strach padał na rywali kiedy tylko Nowak wykonywał swój rytuał za końcową linią boiska. Były reprezentant Polski bardzo dobrze spisywał się nie tylko w zagrywce. Widać, że coraz lepiej rozumie się z rozgrywającym Piotrem Lipińskim, a jeszcze lepiej z Pawłem Zagumnym o czym przekonaliśmy się, gdy "Guma" pojawił się na boisku. W efektownym zwycięstwie PZU AZS Olsztyn Nowak miał bez wątpienia duży wkład i nie dziwi, że to on został wybrany graczem meczu. Mamy tylko jedną uwagę do Pana Marcina, żeby jednak skupił się w stu procentach na grze niż na dyskusjach z sędziami. Jedną żółtą kartkę już zobaczył (w meczu ze Skrą Bełchatów). Po co kolejne. Mariusz Wlazły (BOT Skra Bełchatów) W niedzielę kibice siatkówki ostrzyli sobie zęby na świetne widowisko. Nie bez przyczyny. W końcu w Bełchatowie spotkały się dwie niepokonane drużyny, lider i wicelider. Jednak szybko okazało się, kto będzie dyktował warunki w tym meczu. Początek pierwszego seta świadczył o tym najlepiej. Pierwsza przerwa techniczna odbyła się przy stanie 8:0 dla gospodarzy! A wszystko za sprawą kapitalnych zagrywek Mariusza Wlazłego. Jastrzębianie zupełnie nie mogli sobie poradzić z silnym i precyzyjnym serwisem reprezentanta Polski. 22-letni siatkarz bardzo dobrze radził sobie również w ataku. Zresztą zagrywka i atak to są elementy z których słynie zawodnik. Wlazły sam podkreśla, że po długim wyczerpującym sezonie reprezentacyjnym nie jest jeszcze w takiej formie, jakby sobie tego życzył, ale niedzielnym meczem pokazał, że idzie ku dobremu. Skoro Wlazły jeszcze nie jest w pełnej dyspozycji, to co dopiero będzie jak do niej dojdzie. Drżyjcie rywale! Polska Energia Sosnowiec i Joker Piła Oba zespoły sprawiły niespodzianki dużego kalibru. Zarówno popularne "Kaziki" i beniaminek PLS odniosły pierwsze zwycięstwa w obecnym sezonie i co najważniejsze od razu zgarnęły pełną pulę. Zwłaszcza wygrana podopiecznych Mariana Kardasa nad Politechniką Warszawa (3:0) budzi uznanie. Na wyróżnienie w drużynie z Sosnowca zasłużył Marcin Grygiel, który był nie do zatrzymania przez blok stołecznego zespołu. Siatkarze z Piły nie zrazili się początkowymi niepowodzeniami i do meczu z Resovią przystąpili zdeterminowani i z wolą zwycięstwa. Duże brawa za końcówkę czwartego seta, kiedy gospodarze przegrywali 22:24 i niewiele brakowało, aby Resovia doprowadziła do tie breaka. Gracze Dariusza Luksa potrafili wyjść obronną ręką z takiej opresji. Wygrali czwartą partię 29:27 i cały mecz 3:1. Minusy Wózki BT Politechnika Warszawa "Minus" za zlekceważenie rywala. Warszawianie pojechali do Sosnowca w roli faworytów. Jednak mecz sam się nie wygra, a z takim przeświadczeniem na boisko wyszli gracze Politechniki i się srodze przeliczyli. Trener warszawskiego zespołu Krzysztof Felczak podczas meczu chodził obok boiska i tylko kiwał z niedowierzaniem głową. Wydawało się, ze po dwóch zwycięstwach w lidze (z Jokerem Piła oraz Resovią) i dobrej postawie w meczu Pucharu Polski z Wkręt-Metem Domex AZS Częstochowa (porażka 2:3), "Inżynierowie" łapią wiatr w żagle. A tu taka wpadka. Śmiemy twierdzić, że chyba nie ostatnia w wykonaniu tego zespołu w tym sezonie.