To Trefl Gdańsk przystępował do sobotniego starcia w Ergo Arenie w roli faworyta. Siatkarze Michała Winiarskiego wygrali cztery spotkania z rzędu. Co istotne, ekipa znad morza ostatnie trzy ligowe potyczki zdołała rozstrzygnąć na swoją korzyść już w trzech setach. Gra gdańszczan może się podobać, pozycja w tabeli również. - Spodziewam się bardzo ciężkiego meczu. Z pewnością podążamy w kierunku dobrej gry, można wręcz powiedzieć, że jesteśmy na lekkiej fali wznoszącej. Radom miał swoje problemy, natomiast wraca już Dawid Konarski. My jednak gramy u siebie i mam nadzieję, że potwierdzimy swoją dobrą dyspozycję w tym meczu - mówił Winiarski przed rozpoczęciem spotkania. Szkoleniowiec drużyny z Trójmiasta podszedł do niżej notowanego przeciwnika z szacunkiem i wystawił mocny wyjściowy skład. Kolejną szansę dostał Kewin Sasak, który w tym sezonie doskonale się spisuje i potwierdził to już w pierwszych akcjach. Mariusz Wlazły ponownie usiadł w kwadracie dla rezerwowych. Gospodarze od razu narzucili swój styl gry, jednak przyjezdni szybko się otrząsnęli, nawiązali walkę i po szczęśliwym asie serwisowym objęli prowadzenie 12:11. Mnóstwo kłopotów sprawił im na zagrywce Dawid Dryja. Michał Winiarski wziął przerwę i wybił zawodnika gości z rytmu (13:12 dla radomian). Następnie gra toczyła się punkt za punkt. Cerrad Enea Czarni po skutecznym ataku z lewego skrzydła Brendena Sandera wyszli na trzypunktowe prowadzenie. Wymiana ciosów trwała - kolejne trzy akcje wygrali miejscowi i na tablicy wyników widniał remis 18:18. To wszystko zapowiadało arcyciekawą końcówkę pierwszego seta. Tak rzeczywiście było. Więcej zimnej krwi zachowali podopieczni Roberta Prygla, którzy zwyciężyli 30:28. Porażka w premierowej partii najwidoczniej podziałała mobilizująco na gdańszczan, bo drugą rozpoczęli od mocnego uderzenia (9:2). Wiele więc wskazywało na to, że odgryzą się gościom. Radomianie byli rozbici, kompletnie nie mieli nic do powiedzenia (12:4). Trener przyjezdnych zmienił dwóch przyjmujących, choć w drugiej odsłonie grali już tylko o zachowanie twarzy. Trefl nie zamierzał zwalniać nogi z gazu i co chwilę posyłał mocne piłki w boisko rywali. Dzięki Triumfowi 25:12, trójmiescy fani optymistycznie spoglądali na dalszą część meczu. Oczywiście przed telewizorami, gdyż wciąż spotkania są rozgrywane bez udziału kibiców. Po obu stronach najskuteczniejsi byli atakujący - Dawid Konarski i Kewin Sasak. Nieźle punktowali również Batłomiej Lipiński, Mateusz Mika oraz Brenden Sander. Cerrad Enea Czarni w trzecim secie długo nie mogli się pozbierać (7:3 dla Trefla). Koncert gdańszczan trwał, podobnie jak niemoc radomian (10:4). W końcu - z perspektywy przyjezdnych - nastąpiło przełamanie, jednak tylko chwilowe. Gospodarze utrzymali wysoki poziom gry, zwyciężyli 25:18 i objęli prowadzenie w meczu 2:1. Warto zaznaczyć, że na wysokiej skuteczności atakował Mika. Mistrz świata z 2014 roku po dwóch przeciętnych sezonach wyraźnie się odbudowuje. Winiarski może liczyć także na drugiego z przyjmujących, czyli Bartłomieja Lipińskiego. Czwartą odsłonę na swoją korzyść rozstrzygnęli miejscowi (25:17), więc mogli świętować piąte zwycięstwo z rzędu. Trefl wskoczył na pozycję wicelidera PlusLigi, ale należy zaznaczyć, że trzeci Jastrzębski Węgiel rozegrał aż o cztery spotkania mniej. Statuetkę MVP otrzymał Bartłomiej Lipiński. Trefl Gdańsk - Cerrad Enea Czarni Radom 3:1 (28:30, 25:12, 25:18, 25:17) Trefl: Marcin Janusz, Kewin Sasak, Mateusz Mika, Bartłomiej Lipiński, Pablo Crer, Bartłomiej Mordyl, Maciej Olenderek (libero) oraz Moritz Reichert, Fabian Majcherski (libero), Karol Urbanowicz, Łukasz Kozub, Mateusz Janikowski. Trener: Michał Winiarski. Cerrad Enea Czarni: Michał Kędzierski, Dawid Konarski, Bartosz Firszt, Brenden Sander, Michał Ostrowski, Dawid Dryja, Maciej Nowowsiak (libero) oraz Lucas Loh, Daniel Gąsior, Artur Pasiński, Mateusz Masłowski, Bartosz Zgrajkowski, Jakub Sadkowski. Trener: Robert Prygiel. MVP: Bartłomiej Lipiński (Trefl Gdańsk).