Patrząc na tabelę PlusLigi nastąpił wyraźny podział. Jest pięć zespołów wiodących, a pozostałe już nieco odstają od czołówki. Oczywiście trudno już teraz przesądzać, że obecna pierwsza piątka między sobą rozstrzygnie walkę o medale. Do końca fazy zasadniczej jeszcze wiele spotkań i sporo może się wydarzyć. Przetasowania w tabeli, jak najbardziej możliwe. Przed startem sezonu siatkarscy eksperci jako głównego faworyta rozgrywek typowali PGE Skrę Bełchatów. Nic w tym dziwnego. Ten zespół od czterech lat dzieli i rządzi na ligowych parkietach. Na dodatek, działacze Skry nie spali i solidnie wzmocnili zespół. Wydawało się, że na plejadę gwiazd z Bełchatowa nie będzie mocnych. Tymczasem znalazł się zespół, który potrafił wygrać z obrońcą mistrzowskiego tytułu. Mowa o drugim zespole typowanym do miejsca na podium czyli Jastrzębskim Węglu. Podopieczni Roberto Santiliego nie ustrzegli się jednak wpadki, bo tak chyba należy określić ich porażkę z "akademikami" z Częstochowy (2:3) i to jeszcze na własnym boisku. Nie ma jednak wątpliwości, że jastrzębianie z roli faworyta wywiązują się do tej pory bez większych zastrzeżeń. Siatkarze spod Jasnej Góry po kiepskim początku sezonu wyraźnie nabierają rozpędu. Dobra postawa w meczu Ligi Mistrzów z Iraklisem Saloniki i wreszcie zwycięstwo nad Jastrzębskim Węglem na pewno doda im wiary we własne możliwości. Częstochowianie muszą jednak się "sprężyć" i rozpocząć gonitwę za czołówką. AZS Częstochowa ma już bowiem osiem punktów straty do lidera Skry. Wiele mówiło się o kłopotach, jakie dopadły inny zespół spod znaku AZS. Finansowe problemy ekipy z Olsztyna miały sprawić exodus największych gwiazd. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło. Trzon zespołu czyli Paweł Zagumny, Grzegorz Szymański i Wojciech Grzyb pozostał. Mimo kłopotów olsztynianie dzielnie sobie poczynają. Proroctwa, że w tym sezonie Zagumny i spółka nie będą odgrywać znaczącej roli, nie mają pokrycia w rzeczywistości. I dobrze! Im więcej mocnych zespołów w naszej lidze tym lepiej. Teraz słów kilka o chyba największej niespodziance rozegranych pięciu kolejek. Duże brawa i słowa uznania należą się siatkarzom z Kędzierzyna Koźla. To nie Skra dzierży miano jedynej niepokonanej drużyny, a właśnie zawodnicy prowadzeni przez Krzysztofa Stelmacha. Wprawdzie kędzierzynianie nie mierzyli się jeszcze z możnymi ligi, ale wygrali z mającą mocarstwowe plany Asseco Resovią. Ten fakt i pięć zwycięstw z rzędu muszą budzić uznanie. A propos Resovii... Być może włodarze i sympatycy tego klubu nie są do końca zadowoleni z osiągniętych wyników i stylu. Należy jednak podkreślić, że Resovia nie zgubiła kontaktu z czołówką, a przecież w tej drużynie pojawiło się wiele nowych twarzy i po prostu najzwyczajniej w świecie potrzebują czasu na zgranie. Z każdym meczem powinno być coraz lepiej. Cieniem kładzie się jednak postawa w europejskich pucharach. Opadnięcie z białoruskim Metallurgem Żłobin nie da się inaczej określić jak tylko mianem kompromitacji. Ambicji i zaangażowania nie można odmówić zawodnikom Politechniki Warszawa. Aż trzy z pięciu spotkań tego zespołu rozstrzygało się w tie breakach. "Inżynierowie" są w stanie sprawić niespodziankę (zwycięstwo w Częstochowie) i zapewne jeszcze nie raz pokrzyżują plany najlepszym. Powody do zmartwienia mają kibice Trefla Gdańsk. Do zespołu sprowadzono gwiazdy (Łukasz Kadziewicz, Bruno Zanuto, Bojan Janić, Marko Samardzić), a wyników nie ma. To tylko potwierdza opinię, że dobrego, siatkarskiego zespołu nie da się zbudować z dnia na dzień. Jadar Radom i Delecta Bydgoszcz można powiedzieć, że zgodnie z planem. W tych zespołach upatrywano głównych kandydatów do spadku i pierwsze kolejki pokazały, że raczej tak właśnie będzie.