Zdobycie mistrzostwa to obowiązek Skry. Eksperci siatkówki od początku rozgrywek PlusLigi zgodnie twierdzili, że faworyt jest jeden - bełchatowianie. Tak miało być też w Pucharze Polski, tymczasem po trofeum sięgnęło po raz pierwszy w historii Jastrzębie. Tym razem też może dojść do niespodzianki. Drużyna prowadzona przez włoskiego szkoleniowca Roberto Santilliego stoi przed wielką szansą "dubletu". "Rywale mają w dorobku pięć tytułów, my - jeden. To my jesteśmy "głodni" złota i mamy szansę je zdobyć. Szanujemy Skrę, ale się jej nie boimy" - powiedział prezes klubu Zdzisław Grodecki. Siatkarze Jastrzębskiego Węgla potrzebowali pięciu spotkań, by w półfinale PlusLigi pokonać kędzierzyńską Zaksę. Cztery z tych meczów skończyły się tie-breakami. "Aż tak ciężkiej przeprawy się nie spodziewaliśmy. Trzeba przyznać, że ekipa z Kędzierzyna bardzo wysoko zawiesiła nam poprzeczkę" - podkreślił Grodecki, który nie obawia się zmęczenia drużyny. Skra potrzebowała wprawdzie tylko czterech spotkań, by pokonać wicemistrza Polski Asseco Resovię Rzeszów, ale czeka ich jeszcze Final Four Ligi Mistrzów (2-3 maja w Łodzi). "Będziemy za nich trzymać kciuki, bo chodzi o dobro polskiej siatkówki. I najlepiej, niech wygrają po 3:0. Oczywiście to kibicowanie skończy się ... 2 maja" - dodał Grodecki.