Kiedy w 2021 i 2022 r. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrywała Ligę Mistrzów, Perugia odpadała w półfinale rozgrywek. Gino Sirci zgłosił się więc po jednego z najlepszych siatkarzy ZAKS-y Kamila Semeniuka i ściągnął go do swojego zespołu. Perugię stać na takie ruchy, bo to jeden z najbogatszych klubów w Europie. Gwiazdy ściąga od lat, a po transferze polskiego przyjmującego w klubie był kapitalny duet siatkarzy na tej pozycji - od 2018 r. w drużynie występował Wilfredo Leon. Tyle że w kolejnym sezonie, pierwszym z Semeniukiem w składzie, włoski zespół pożegnał się z marzeniami o Lidze Mistrzów... po przegranym półfinale z ZAKS-ą. Triumf w najważniejszych europejskich rozgrywkach to niespełnione marzenie Sirciego. Perugia po raz pierwszy wystąpiła w Lidze Mistrzów w 2015 r. Przez dekadę tylko raz udało się jej dotrzeć do finału, w 2017 r. Wówczas przegrała z Zenitem Kazań, w którym jednym z bohaterów był Leon. Rok później trafił do Włoch - tak działa Sirci. Zwolnił Vitala Heynena, zrezygnował z Nikoli Grbicia. Gino Sirci lubi zaskakiwać Początkowo właściciel firmy produkującej ubrania robocze był jednym ze sponsorów małego klubu, w którym gry w siatkówkę uczył się jego syn. Z czasem jednak sponsor przeistoczył się we właściciela i zaczął pompować w sport duże pieniądze, stając się poważnym graczem na europejskim rynku. Wspomniany Leon miał u niego zarabiać nawet ponad milion euro za sezon. Przez klub przewinęło się zresztą mnóstwo gwiazd, jak Amerykanin Matthew Anderson, Serbowie Aleksandar Atanasijević i Marko Podrascanin czy Argentyńczyk Luciano De Cecco. Dziś obok Semeniuka w klubie są m.in. znakomity rozgrywający Simone Giannelli czy przyjmujący z Japonii Yuki Ishikawa. "Uważam, że siatkówka jest przepiękną grą, a ja lubię wydawać pieniądze na to, co uwielbiam. To bardzo zdrowy sport. Mecze są czyste, zawodnicy działają w imię dobra drużyny, oprawa dyscypliny jest wyjątkowa" - tłumaczył kiedyś Sirci w rozmowie z TVP Sport. Pieniądze pozwalają mu przyciągać także trenerów z najwyższej półki. Przez lata jakby upodobał sobie selekcjonerów reprezentacji Polski. Pracowali u niego Vital Heynen - "zatrudniłem go, bo był popularny" - potem Nikola Grbić i Andrea Anastasi. Heynena zwolnił w trakcie finałów włoskiej ligi. Z Grbiciem rozstał się niedługo po tym, jak Serb związał się z polską kadrą. Anastasi przetrwał cały sezon, ale drużyna pod jego wodzą zupełnie zawiodła. Perugia w finale Ligi Mistrzów. Upragniony tytuł o krok, Polacy na drodze Upragniony sukces w lidze włoskiej przyszedł w poprzednim sezonie z Angelo Lorenzettim. Na pożegnanie z klubem mistrzostwo Włoch zdobył przenoszący się do Bogdanki LUK Lublin Leon, który opuścił klub po sześciu latach. I choć do dziś Sirci komplementuje przyjmującego, to kilka miesięcy temu nie omieszkał wbić mu szpilki. W tym sezonie zespół rozczarował w lidze, zajmując trzecie miejsce. Gorzka była zwłaszcza półfinałowa porażka z Cucine Lube Civitanova - Perugia wygrała dwa pierwsze mecze, by ostatecznie odpaść z rywalizacji do trzech wygranych spotkań. A Sirci stał się bohaterem skandalu - skierował wulgarne gesty w kierunku kibiców Lube świętujących wygraną. Klub tłumaczył to potem wybuchem emocji po wyzwiskach kierowanych w jego stronę. Mimo rozczarowania w lidze Perugia ma jednak szansę na historyczny triumf w Lidze Mistrzów. Po wygranej 3:0 z Halkbankiem Ankara w piątkowy wieczór Sirci dumny i uśmiechnięty paradował w strefie wywiadów. "Graliśmy lepiej i naprawdę zasłużyliśmy na wygraną. Towarzyszy nam ogromna radość, bo pokonaliśmy Ankarę, świetną drużynę. Perugio, gratuluję, byłaś dobra. Widziałem, jak nasza drużyna się rozwija od półfinałów i meczu o trzecie miejsce z Piacenzą. Zobaczymy, co się wydarzy, ale musimy cieszyć się niedzielą" - stwierdził przed kamerą klubowej telewizji. W rywalizacji o złoto na jego drodze po raz kolejny stanie rywal z Polski. Niedzielny finał Ligi Mistrzów siatkarzy w Atlas Arenie w Łodzi zaplanowano na godz. 20.